piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 16

" Znów wróciły te dawne czasy, 
pełne nienawiści i kłamstwa. 
Znów wróciłam ja - ta zimna i podła "

Samotność najgorsze uczucie jakie może spotkać człowieka. Szczególnie, jeśli się kogoś kocha, gdy druga osoba nie chce cię w ogóle znać. Lecz ty dalej nie możesz przestać o nim myśleć i starasz się zrobić wszystko żeby to naprawić, ale jest coraz gorzej. Aż popełniasz błąd, który wszystko niweczy, ale nigdy nie przestajesz o niego walczyć, bo go kochasz. On natomiast, ma cię za skończoną egoistkę bez uczuć, która się nigdy nie zmieni, a ty chociaż przepraszałaś nie raz, dalej nie wiesz co jest nie tak. Jak go odzyskać i spróbować jeszcze raz ?   
Minął okrągły miesiąc. Powoli zbliża się koniec sezonu. Styczeń. Jeszcze tylko 3 miesiące i koniec skoków. Koniec wszystkiego, ale jak dla mnie ten "koniec" nastąpił szybko. W moim życiu od śmierci tej małej istotki zmieniło się wszystko. Ja .. Gregor .. Thomas po prostu wszystko. Schlierenzauer dowiedział się, ze było to jego dziecko. Nasze kontakty nie były takie bliskie jak kiedyś. Teraz gdy się tylko widzimy mówimy sobie zwykłe " cześć co tam ? " i tyle. Nie zwierzamy się tak jak kiedyś. Thomas .. gdy dowiedział się, że puściłam się z jego najlepszym przyjacielem znienawidził mnie jeszcze bardziej, a przecież jeszcze miesiąc temu nasze relacje między sobą były inne i powoli wychodziliśmy na prostą. Dalej pracuję jako fotograf. Skończy się sezon i odchodzę. Nie chcę zostawić trenera teamu Austrii na lodzie. 
Szłam właśnie z ostatniego wieczornego treningu. Poniedziałek, dzień po zawodach drużynowych. Nasi zajęli drugie miejsce. Nie jest tak źle. Było zimno i ciemno tylko od czasu do czasu koło drogi paliły się latarnie. Śnieg prószył sobie spokojnie, a lekki wiatr muskał moją twarz. Szłam jak zwykle z puszczoną głową na dół, no i przede wszystkim sama. Nie mam nikogo. Wszystko, a raczej wszyscy, którzy byli dla mnie ważni odeszli .. ja ich zostawiłam. To było do przewidzenia. Nagle usłyszałam za swoimi plecami czyjeś kroki. Odwróciłam się napięcie i ujrzałam Morgensterna. 
- Zaczekaj - powiedział oschle. 
W pierwszej chwili nie wiedziałam co zrobić - iść czy się zatrzymać. Z jednej strony strasznie go kochałam, jak nikogo innego z drugiej było mi głupio i nie wiedziałam jak się zachować. Ostatecznie zatrzymałam się. Spojrzałam głęboko w jego czekoladowe, duże oczy. Wpatrywaliśmy się przez dłuższą chwilę. Żadne nie zamierzało przerwać tej ciszy jaka panowała od jakiegoś momentu.
- Jak u ciebie ? - zapytał się skoczek. 
- Normalnie, jak zawsze - źle - i uśmiechnęłam się. 
Już miał odchodzić ale odwrócił się na moment i powiedział patrząc mi prosto w oczy. 
- A wiesz czemu jestem smutny ? Bo Ciebie nie ma przymnie. Brakuje mi twojego uśmiechu, twojego głosu, twojego dotyku, a wiesz co jest najgorsze ? Że nie potrafię się po tym wszystkim pozbierać, po tym jak .. się dowiedziałem o dziecku, Gregorze nie mogę. Chcę, ale coś mnie trzyma. 
Słuchałam tego wszystkiego i uświadomiłam sobie jak jeszcze bardziej go kocham. Jak jeszcze bardziej go pragnę i potrzebuję. Uzmysłowiłam sobie, że ja przez te ostatnie miesiące nie widziałam swojej córki. Poczułam jak bardzo za nią tęsknie i jak nadzwyczajnie w świecie o niej zapomniałam - o własnej córce.    
- Gdzie Sara ? - zapytałam się prosto z mostu. 
Westchnął i odpowiedział. 
- W domu, w Austrii u mojej mamy jest bezpieczna. 
- Kiedy ją zobaczę ? 
- Nie wiem - wzruszył ramionami - obawiam się, że jeszcze to potrwa.
W mojej głowie dudniły słowa Thomasa " brakuje mi ciebie ". Było mi tak miło gdy to usłyszałam. Moje serce biło w tym momencie co raz szybciej. Chciałam wtulić się w jego duże i silne ramiona i nigdy z nich nie wyjść. Przybliżyłam się do niego na niebezpieczna odległość. Stanęłam na palcach, gdyż on był ode mnie wyższy. Chciałam go pocałować .. dotknąć jego malinowych ust, bo do tej pory pamiętam i czuję jak smakują. Niestety. Odsunął się. 
- Przepraszam, nie mogę. Nie mogę Ci po raz drugi zaufać, nie potrafię - mówił patrząc się gdzieś za mną. 
- Nie kochasz mnie już, prawda ? - zapytałam się. 
Na odpowiedź musiałam, czekać długo. Zniecierpliwiona, a zarazem z marną dzieją stałam i czekałam co odpowie.  
- Wiesz .. chyba moje uczucia powoli wygasają. Niby do ciebie coś czuję, ale tak na prawdę ... - nie dokończył, przerwałam mu. 
- Nie tłumacz się. Okay. Rozumiem. Już mnie nie kochasz. 
Odwróciłam się i zamknęłam oczy. Byłam słaba, a nie chciałam, aby zobaczył mnie ktoś, że płaczę. Szłam dalej zostawiając moją dawną miłość za sobą. Nie odwróciłam się na jego słowa " czekaj". Płakałam .. po prostu moje serce przeszył ogromny ból ... 
Następny dzień. Cały wczorajszy wieczór przesiedziałam w moim pokoju. Dzieliłam go z nikim. Śmieszne co ? Całą noc płakałam. Oglądałam stare zdjęcia, na których byłam ja i skoczek. Naszą płytę z wesela i teraz pomyśleć jaka byłam głupia rzucając wszystko i zostawiając go dla jakiegoś dupka, bez uczuć, chamskiego i podłego piłkarzyka. Jaka ja byłam głupia i naiwna ech. Musiałam się jakoś pozbierać. Budzik, który stał na dębowej, jasnej szafce wskazywał ósmą rano. Trening skoczków miał być o dziewiątej, więc chciałam coś zjeść i musiałam szykować się na skocznie. Ubrałam się i tym razem zrobiłam trochę mocniejszy makijaż gdyż moje wory pod oczami były nie do zniesienia. Opuściłam swój pokój i kierowałam się na "stołówkę". Siadłam na końcu sali przy ostatnim stoliku. Zamówiłam to co zwykle - jajecznica z szynką i pomidorami. Zjadłam samotnie. Obserwowałam od czasu do czasu skoczków jak to się śmieją i świetnie nabijają ze mnie. Bo taka jest prawda. Po jakiś piętnastu minutach poszłam na górę w celu wzięcia potrzebnego sprzętu i poszłam na skocznie. Byłam przed czasem, ale zauwazyłam tam dwóch skoczków. Schowałam się za pobliskie, duże drzewo. 
- Posłuchaj ona jest w totalnej rozsypce, weź ty się zastanów co ty mówisz - powiedział jeden z nich. 
- Myślisz, że to tak łatwo jest udawać ! - krzyknął skoczek. 
- Daj jej trochę szczęścia. Niech poczuje, że komuś jest jeszcze potrzebna. 
- Nie potrafię ... ja ją zranię .. będzie jeszcze gorzej. 
Wsłuchiwałam się w to wszystko i nie mogłam uwierzyć. Gregor próbuje namówić Thomasa aby on udawał, że coś do mnie czuje. Nie !
- Nie spodziewałam się tego .. - powiedziałam wychodząc zza drzewa ze łzami w oczach. 
- Przepraszam, chciałem abyś była szczęśliwa .. - odpowiedział Schlierenzauer. 
- Żebym była szczęśliwa przez coś takiego ?! Ty sobie chyba kpiny urządzasz ! - wybuchłam. 
Spojrzałam się na niego ze łzami w oczach i napięcie się odwróciłam. Nie obchodził mnie trening. Ja po prostu nie mogłam uwierzyć w słowa Schlierenzauer'a. To był cios prosto w serce. Mijałam właśnie trenera. 
- Emily, a ty dokąd ? - zapytał się zdziwiony. 
- Mogę jeden dzień wolnego ? Proszę. Wczoraj zrobiłam dużo zdjęć i dzisiaj je wrzucę .. 
- No dobrze - westchnął - ale wszystko w porządku ? - dodał. 
- Tak, tak - i uśmiechnęłam się. 
Już miałam odchodzić, ale jeszcze zatrzymał mnie Pointner. 
- Byłbym zapomniał. Dzisiaj jest bankiet z okazji ostatnich zawodów drużynowych. Pykniesz parę zdjęć okay ? No i masz być obowiązkowo .. do końca - uśmiechnął się. 
Nie miałam w ogóle zamiaru tam być, ale co miałam zrobić jak mam być obowiązkowo ? Ech. Nie chciałam widzieć Gregora .. zawiodłam się na nim, a jeszcze i tak z osobna muszę wszystkim zrobić zdjęcie. 
Wieczór. Nawet nie wiedziałam w co się ubrać, jak się ubrać. Spodnie, sukienka ? W końcu to bankiet, będą rodziny skoczków i inni ważni trenerzy i biznesmeni. Postanowiłam, ze zrobię siebie na bóstwo. Pokażę Thomasowi co traci, a Gregorowi co stracił. Poszukałam rzeczy w walizkach i znalazłam piękną sukienkę, którą dostałam od Gregora na urodziny. Musiałam ją założyć .. nie ukrywam jest piękna a oto właśnie mi chodziło. Włosy związałam najładniej jak tylko potrafiłam, usta podkreśliłam czerwoną szminką. Efekt ? Taki. Bankiet miał się zacząć o dwudziestej pierwszej, było za piętnaście. Czas się zbierać. Zabrałam ze sobą odpowiednią klisze i aparat. Do mojej kremowej kopertówki wrzuciłam telefon i mogłam już iść. Bankiet miał się odbyć po drugiej stronie hotelu, także ubrałam się w ciepły płaszcz i zeszłam na dół. Przy głównych drzwiach wyjściowych stały sylwetki skoczków. Szczerze mówiąc trochę się wstydziłam .. nie pewnym krokiem zmierzałam ku drzwiom. Po chwili czułam jak spojrzenia sportowców ciążyły na mnie. No, ale dlaczego mam się ciągle przed nimi chować. Nic przecież złego nie robię. Już pewniejszym krokiem przemierzyłam kilka ostatnich kroków i miałam dotknąć metalowej klamki, gdy nagle zamiast dotknąć zimnego metalu, poczułam ciepłą i gładką dłoń. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Thomasa. Zabrałam szybko rękę i pozwoliłam aby otworzył mi drzwi. Kierowałam się na przejście dla pieszych, a gdy tylko je przemierzyłam szłam w kierunku drzwi wejściowych do środka budynku. Przełam się przez chwilę na czerwonym dywanie i oślepiał mnie blask fleszy, a gdy przeszłam to "piekło" ujrzałam tylu nieznajomych twarzy, że sama nie wiedziałam od czego mam zacząć. 
Godzina dwudziesta trzecia. Od dwóch godzin chodzę bezczynnie i robię zdjęcia nieznajomym parom i naszym skoczkom. 
- Emily, możesz trochę potańczyć - zagadał do mnie trener. 
Uśmiechnęłam się tylko.
- Jakoś nikt nie rwie się ze mną zatańczyć - odpowiedziałam. 
Akurat koło nas przechodził Morgenstern.
- Ooo! Thomas, nasza piękna fotografka nie ma z kim tańczyć - powiedział już chyba trochę nietrzeźwy trener Austrii. 
No i co miałam zrobić biedna ja i biedny Thomas ? Musieliśmy zatańczyć .. tą jedną piosenkę i to akurat pech chciał, ze wolną .
- Przepraszam. Przecież ja bym cię nigdy nie zranił - zaczął nie śmiało skoczek. 
Nic nie odpowiedziałam. 
- Uwierz mi. Gregor ma jakieś swoje fanaberie i nic na to nie poradzę, ale na Boga ! Nie zgodziłbym się na takie coś ! 
- Dobrze. Wierzę Ci. 
Zatańczyliśmy jeszcze przez chwilę, a ja w duchu czekałam kiedy ta piosenka się skończy. Skończyła się muzyka, a ja poszłam się czegoś napić. Postawiłam na jednego mocniejszego drinka. 
- Możemy pogadać ? - zaczepił mnie już tym razem Schlierenzauer. 
- Chyba nie mamy o czym - odpowiedziałam krótko. 
- Proszę cię to zajmie tylko chwilę ... 
- Okay. 
- Ale nie tutaj. Chodź na zaplecze. 
Posłuchałam się go. Tak. Żądałam wyjaśnień, no bo czemu nie ? Usiadłam sobie na krześle które akurat stało w końce, on zrobił podobnie. 
- Chciałem przeprosić ... 
- Nie mogłeś tego powiedzieć na sali ? - zapytałam. 
- Chciałam aby szczęście się do ciebie uśmiechnęło, abyś była szczęśliwa z kim kogo kochasz ... - nie dokończył, bo mu przerwałam.  
- A nie rozumiesz, że Thomas mnie już nie kocha .. i nie chce kochać ?! Co z tego, że ja go kocham, licz się z jego uczuciami. 
- Tak wiem, zachowałem się jak głupek. Proszę ..
Nie wiedziałam co mam robić. Lubiłam Gregora, zawsze dawał mi to wsparcie i nadzieję. Nie mogłam postąpić inaczej jak po prostu wybaczyć mu. 
- Okay. Przeprosiny przyjęte - powiedziałam. 
On tylko szeroko się uśmiechnął. 
- Ładnie dzisiaj wyglądasz - skomplementował mnie. 
- Nie podlizuj się - wystawiłam mu język i nie czekając na niego poszłam na salę. 

Impreza, jak to impreza wszyscy się bawią, a ja siedzę jak ta ofiara losu .. no, bo może po prostu nią byłam ? Jeszcze trener kazał mi siedzieć do końca, no i po co ? Patrzeć się na zakochanych i niemogących się sobą nacieszyć małżonków i szczęśliwych par ? Tym chciało mnie życie dobić - plus dla niego, udało mu się w stu procentach. Sączyłam już nawet nie wiem którego drinka. Kręciło mi się w głowię, a jeszcze zostały mi zrobić zdjęcia par ...    
- Gadałaś z Gregorem ?  - zapytał się mnie dobrze znany mi głos. 
Spojrzałam ku górze i ujrzałam Morgensterna. Serce zabiło mi sto razy szybciej, moje oczy były przepełnione radością. Oczywiście nie tym, że pytał o sprawę z Gregorem, a tym, że odezwał się do mnie. 
- Tak. - odpowiedziałam krótko. 
- Dalej jesteś na mnie zła, prawda ? 
- Nie. Już nie. 
- To dobrze. - powiedział - Wiesz - zaczął - nigdy bym cię nie skrzywdził. To co mówiłem wczoraj wieczorem, była to nie prawda. Kocham cię, a dzisiaj to "coś" wróciło do mnie gdy tylko cię ujrzałem. Jak ta przepiękna suknia idealnie do ciebie pasuje i podkreśla jaka jesteś piękna, włosy, makijaż ta całość tworzy ciebie .. piękność - powiedział już chyba dobrze napity Thomas. 
Byłam bardzo zaskoczona. Bardzo ? Chyba mega. Nie spodziewałam się takiego wyznania, ale co z tego jak on był kompletnie pijany ? Dodatku już mało co trzymał się na nogach. Gadał od rzeczy, sam nie wiedząc co mówi i to było smutne .. bo to nie było szczere. Były to pijane słowa. 
- Thomas, jesteś pijany .. - zaczęłam. 
- Nie wierzysz mi ?! - nagle krzyknął. 
- Nierób scen. Powinieneś po prostu wrócić do hotelu ... 

Odszedł, a moje oczy przepełniły się łzami. Nie chciałam tu więcej być. Nie chciałam abym znowu wlepiała swoje oczy w zakochanych i zazdrościła im tak mocno, że aż za. Nie byłam szczęśliwa, a każdej innej osobie, która była zazdrościłam i równocześnie chciałam, aby i ona poczuła takie życie jakie mam ja. Czasami gdy siedzę sama myślę, że nie pasuje do tego świata. Brakuje mi tylko jednej osoby, a czuję się jakby nie było nikogo. Wszystko kiedyś przeminie, a wydawało się, że będzie trwać wiecznie. Te wszystkie wspólnie razem spędzone chwile, tyle poświęconego czasu, nagle wszystko znika, pozostaje tylko tęsknota. Tęsknota za kimś, kto już nigdy nie będzie tak blisko, nigdy nie będzie już Twój.  Mimo wszystko kocham, nawet wtedy gdy po policzkach płyną mi łzy. 

" Samotność jest wtedy,
gdy otacza Cię mnóstwo osób, 
ale nie ma tej jednej "      
~***~

Bo najbardziej nie cierpię wolnego czasu,kiedy budzą się wspomnienia i odżywają obawy o przyszłość. 
Gdy dowiedziałem się, że było to moje dziecko jak po prostu nie mogłem w to uwierzyć. Było to dla mnie tak zaskakujące. Nosiła moje dziecko .. i straciła je .. straciliśmy. Nie umiem inaczej tego wyrazić jak po prostu wielki ból. Ból po stracie dziecka. Jest to coś strasznego. Strasznie to przeżywałem, no i przeżywam. Zawalałem skoki, trener się wściekał, nie wiedział o co chodzi, a ja nie chciałem mu powiedzieć. Thomas. Szczerze ? Był kiedyś moim najlepszym przyjacielem NAJLEPSZYM, a teraz ? Relacje się zmieniły, z mojej strony, ja go po prostu zaczynam nie lubić powoli go nienawidzę, za co ? Za to, że skradł serce tak pięknej, miłej i biednej istotce jaką była Emily. Przecież ja bym dawał jej wszystko, co tylko by zapragnęła, a ten debil zastanawia się czy do niej wrócić czy nie ! Okay, popełniła błąd, ale może jej wybaczyć ! Czy on nie widzi jak ona cierpi, powoli traci siły, nie może znieść tego cholernego bólu, po stracie dziecka jak i jego ? Czy on tego kurwa mac nie widzi ?! Akceptuję Emily taką jaką jest. Nie wywracam jej życia do góry nogami, chodź ostatnimi czasy ... ona ma po prostu inny słodki wyimaginowany ideał.

Pamiętam ten dzień jak nie wytrzymałem. Jak strasznie denerwowało mnie użalanie się Morgensterna nad sobą. Pomyślałem, że powiem mu całą prawdę, jak na prawdę było. Jaka jest, a wtedy on odczepi się od niej, ja wtedy znowu spróbuję się do niej bardziej zbliżyć. Skoczek zareagował tak jak sobie wyobrażałem - był wściekły i zawiedziony za razem. Mówił, że się domyślał. Ha! 
Minął miesiąc. Moje przyjaźń z Emily kompletnie się zrujnowała, tak w ogóle to jej nie było. Bardzo tego żałowałem, ale co mogłem zrobić ? Kiedyś coś przemija czy tego chcemy czy nie. Pewnie myślicie jak łatwo się poddałem, ech. W tęsknieniu za kimś nie chodzi o czas, który minął od kiedy ostatnim razem widziałem, lub rozmawiałem z nią. Chodzi o te momenty, kiedy robiąc coś zdajesz sobie sprawię, jak bardzo chciałbym, by ta osoba była teraz przy mnie. 
Ranek. Dzisiaj z tego co słyszałem ma być bankiet. Widziałem wczoraj jak Thomas rozmawia z Kowalską, a potem ona płacze i odchodzi, a on stoi w miejscu zasmucony. Znowu ją skrzywdził. Wpadłem na świetny pomysł ! I miałem nadzieję, że plan się powiedzie. 
Szedłem właśnie na skocznię z Thomasem. Nie chciałem mu pokazywać, że już nie jest moim kumplem i nie mam do niego już takiej sympatii. Udawałem, stałem się inny, ale miłość do tej małej i drobnej osóbki jaką była nasza kadrowa fotografka rosła, a przecież przysięgałem, że to się nie powtórzy, ale głupiutka myślała, że mi tak od przejdzie ? 
- Thomas pogadajmy - powiedziałem zatrzymując się przed skocznią. 
- Co tam ? - zapytał z zaciekawieniem. 
- Chodzi o Emily .. - zacząłem. 
- Nie bardzo rozumiem - w jego głosie słychać było nie pokój, a w oczach strach. 
- Udawaj przez chwilę, że kochasz Emily, jak bardzo tobie na niej zależy, niech poczuje, że jest komuś potrzebna ... 
- Zwariowałeś ?! - krzyknął. 
I zza drzewa wyłoniła się ona. Ciepły pot oblał moje ciało i zrobiło mi się gorąco. Jej słowa bolały, chciałem naprawić nasze relacje, a nie je psuć ! To nie tak miało wyglądać. Jej łzy, to wszystko prze ze mnie ! Ja do tego dopuściłem ! 
- I co zrobiłeś ?! - naskoczył na mnie Thomas. 
Nic nie odpowiedziałem. Było mi strasznie wstyd. 
- Jesteś Gregor bardzo pomysłowy.Brawo - zaklaskał. 
Poszedłem do szatni. Cały trening zawaliłem. Byłem wkurzony. 
- Schlierenzauer do cholery co się z tobą dzieje chłopie ? - zapytał się mnie lekko poirytowany trener. 
-Przepraszam, mam dzisiaj zły dzień - odpowiedziałem. 
- Te złe dni, masz od kilku tygodni, a dokładniej miesiąca. Co jest ?  
- Nic. Na prawdę. Postaram się to naprawić - i bez odpowiedzi ominąłem go. 
- Gregor ! - zawołała za moimi plecami Pointner.
Nie odwróciłem się. Chciałem się jak najszybciej znaleźć w moim pokoju. Nie mogę patrzyć na Thomasa. Co się ze mną dzieje ? Dlaczego ta dziewczyna tak na mnie działa ? Co jest w niej takiego, co nie ma żadna inna dziewczyna ? Jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju i nie powtarzalna. Po prostu cudowna. Idealna. Jednak woli Morgensterna. A co jest w NIM takiego, czego nie mam ja. Udaje niedostępnego, raniąc Emily jeszcze bardziej. Świetnie ! 
Siedziałem w swoim pokoju. Czarny zegar wiszący na kremowej ścianie wskazywał osiemnastą. Cały dzień przesiedziałem w pokoju, schodząc tylko na obiad. Widziałem ją jak akurat wchodziła do hotelu. Nie wiem gdzie była, z kim. 
- Cześć - rzuciłem. 
- Cześć - odpowiedziała mi cicho. 
Nic więcej nie potrafiłem z siebie wyrzucić, chciałem, a nie mogłem. 
- Gregor - powiedział do mnie Thomas, gdy akurat szedłem do pokoju. 
- Co ? - rzuciłem krótko. 
- Dzisiaj jest bankiet, trener kazał przekazać - powiedział. 
- Nigdzie nie idę. 
- Obowiązkowy. 
Nie rozumiem tego. Ktoś nie chce iśc, ale jakiś pieprzony trener każe iść obowiązkowo. 
Godzina ósma piętnaście. Thomas już od godziny się stroił. Ja jeszcze leżałem na łóżku i słuchałem swoich ulubionych piosenek. 
- Zbieraj się, o dziewiątej bal - mówił mój " przyjaciel ". 
Nie odpowiedziałem na to tylko leniwym krokiem wstałem i podążyłem w kierunku łazienki. Szybko się umyłem, ubrałem i uczesałem. Efekt końcowy ? Taki. Zszedłem już na dół. Było tam większość moich kolegów. Czekaliśmy jeszcze na naszego trenera, która ma w zwyczaju spóźniać się. Nagle ze schodów schodziła Emily. Wyglądała prze cudnie, była piękna. Jej kremowa długa sukienka podkreślała jej piękne nogi i jasną karnację. Czerwone usta i ciemne oczy wyglądały perfekcyjnie, a całość prezentowała się znakomicie. Chyba każdy z nas wlepiał się w nią. Widziałem na wet jak Morgenstern otwiera jej drzwi. Nie rozumiem go. Jeszcze przez chwilę obserwowałem jej chudą i zgrabną sylwetkę. 
Bankiet jak to bankiet. Dużo gwiazd show biznesu i tyle. Nie którzy moi koledzy przyszli z żonami i dziewczynami. No mi akurat przystało być samemu.  Musiałem przeprosić Emily. 

Wiele razy już chciałem zagadać, ale za którymś razem widziałem jak tańczy z NIM. To znaczy z jej miłością. Byłem strasznie wkurzony, ale co ja mogę zrobić ? Nic.  
W końcu jakoś zagadałem i przeprosiłem. Kamień spadł mi z serca gdy mi to wybaczyła. 
Potem już pod koniec, zobaczyłem jak robi zdjęcia jakiejś prze. O ile się nie mylę to trenerowi i jego żonie. Nie wyglądała za dobrze. Była chyba po paru drinkach. Potem straciłem ją z oczu. Koniec balu zakończył się oficjalnie o szóstej rano. Byłem tak do końca, ja jako skoczek musiałem. Gdy tylko wróciłem do pokoju wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać. 

" Jeśli był ktoś dla Ciebie ważny, 
nie zapomnisz go. 
I nie ważne ile bólu Ci sprawił, 
serce nigdy go nie odda. "
 ~***~

Zawsze radosny. Zawsze wesoły swoim uśmiechem, radość dawał innym i nie chciał nic w zamian, po prostu rozśmieszał wszystkich wokoło, patrzył jak się śmieją i to mu wystarczało. Umiał dawca radość, dzielił się wszystkim, tworzyć chwile, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Dobrze wiedział czuł kiedy było mi źle, znał mnie jak nikt inny mnie nie pozna. Umiał mnie podnieść na duchu, po prostu on jedyny potrafił mnie wysłuchać i zrozumieć. Był dla mnie zawsze i wszędzie. Teraz moja przyjaźń z Gregorem jest na włosku i po woli przestaje istnieć. Przecież znam go od dziecka. Wiem, że mnie nienawidzi, wiem, że kocha Emily i wiem, ze mi zazdrości. Nic nie mogę na to poradzić, nie odwrócę losu. Myślałem, że nie kocham Emily, wmawiałem to sobie, ale miłość i moje serce jest silniejsze od mojego rozumu.  Może i faktycznie coś się kończy, aby coś nowego mogło się zacząć. Tylko, że nie które zakończenia odbijają się na nas zbyt mocno i nie mamy ochoty iść dalej - otwierać nowego rozdziału. I chodź próbują ludzie i ja to nie potrafią. Niby nie ma już związku z Kowalską, a jednak chcesz aby był. I na odwrót. 
Myślałem, że jeszcze miesiąc temu będę ze swoją starą miłością, ale ona znowu mnie zraniła i choć nie byliśmy razem, to i tak poczułem jak to zabolało. Puściła się z moim "przyjacielem" - tym mnie zraniła. Dzwoniła do mnie. Tak dzwoniła, ale ja nie potrafiłem odebrać, po prostu nie chciałem z nią rozmawiać. I choć tak jest bardzo ciężko to nie potrafię jej znowu zaufać, takim zaufaniem jakim darzyłem ją kilka lat wcześniej. Mamy córkę, ale Sara nie jest gotowa na poznanie prawdy. Może jak i na swój wiek jest "dorosła" ale na na takie coś. Ona tego nie zrozumie. Przecież jak Emily bawiła się z Sarą widziałem jak świetnie razem się dogadują, jak mama z córką. Nie długo koniec sezonu i w końcu ją zobaczę, to znaczy Sarcie. Tak bardzo za nią tęskniłem i tyle miesięcy ją nie widziałem. 
Gdy wracałem z wieczornego treningu ujrzałem w oddali sylwetkę Emily. Nie mogłem jej pomylić z żadną inną. Tak dawno nie słyszałem jej subtelnego i delikatnego głosu, że zapragnąłem go usłyszeć. Gdy usłyszałem słowa " Czy mnie jeszcze kochasz ? " nie wiedziałem co odpowiedzieć i .. skłamałem. Po raz setny wmówiłem sobie,ze ją nie kocham. Teraz wiem, ze dała już sobie spokój. Męska duma na nic mi nie pozwala. 
Słyszałem, że tego cholernego piłkarzyka złapała już policja. I bardzo dobrze ! Ma za swoje. Teraz stanie przed sądem. Zabił dziecko ! Nie narodzone dziecko i za to zapłaci ! 
Greegor był nie poważny mówiąc mi, żebym udawał, że kocham Kowalską. Tu nie ma co udawać, bo kocham Emily i nic tego nie zmieni, ale nie będę jej ranić. 
Uczucia nie znikają tylko dlatego, że coś się kończy. Znajdowałem się w swoim pokoju, byłem cały poirytowany całą tą sytuacją z Gregorem. Nie mogłem się uspokoić. Nie poszedłem na trening. Opuściłem go okłamałem, że źle się czuję. Tak ciężko jest zapomnieć o tym wszystkich choć tyle lat minęło. Choć chcę to zapomnieć nie mogę, nie potrafię. Są tacy, którzy uciekali od cierpienia i miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać., nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna i ona również przeszywała mnie, człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie. Nie panowałem na nerwami, emocjami. Moje sny były tylko o niej. Inaczej nie mogłem. 
Wtorek. Godzina siedemnasta. Za parę godzin bankiet, na który nie miałem ochoty iść, tak samo chyba jak Gregor. Jak zawsze o tej porze, w każde wtorki dzwoniłem do mojej Sarci. 
- Cześć mamo, jest tam gdzieś w pobliżu Sara ? - zapytałem. 
- Tak, właśnie wabi się z dziadkiem, już ją daję. 
Po chwili Sara była przy telefonie.
- Hej kochanie - powiedziałem do słuchawki. 
- Cześć tatuś - usłyszałem. 
- Jak tam w szkole kotek ? 
- Dobzie. Pani naucycielka powiedziała wcoraj, ze ja najładniej namalowalam swoją lodzne - usłyszałem dumny głos swojej córki. 
- To pięknie ! Jak tylko się spotkamy koniecznie mi musisz go pokazać - powiedziałem. 
- Tatuś, babcia mnie woła na kolacje. 
- Dobrze mykaj skarbie - i rozłączyłem się.  
Po zakończonej rozmowie zabrałem się za przygotowywanie na bankiet. Dwie godziny i gotowy ! Efekt ? Taki. Razem z Gregorem zszedłem na dół. Staliśmy jeszcze koło drzwi wyjściowych sam nawet nie wiem po co. Nagle ujrzałem szczupłą i subtelną figurę mojej miłości.Wyglądała tak pięknie jak nikt inny. Po prostu anioł. Jedyna w swoim rodzaju idealna, wyjątkowa. Aż z wrażenia nie wiedziałem co zrobić. Gdy dotknęła mojej dłoni dreszczyk przeszedł moje ciało. Poczułem, ze serce bije mi co raz mocniej i mocniej. 
Gdy na tym bankiecie zacząłem z nią tańczyć po prostu byłem w siódmym niebie. Jej delikatne ciepłe donie jej perfumy i pachnące jabłkiem włosy.
Bez wątpienia ją kochałem bezgranicznie tylko chciałem ją. Nie wiem po co była mi Emma. Tylko dla tego, aby była i abym dopiekł Emily czy było to chwilowe zauroczenie, albo zastępcza matka dla Sary. Nie wiem. Jedno jest pewne chcę do niej wrócić nie wiem jak i nie wiem czy będe na to gotowy, aby znów się do niej zbliżyć. Czeka mnie walka z Gregorem, bo wiem, że on też kocha Emily i będzie o nią walczył. Będzie chciał mnie zniszczyć, ale ja się nie poddam. Zaczynam walkę o moją dawną miłość. 

                                         

Jestem jestem ! Wróciła wena xD mam nadzieję, że moje wypociny choć trochę się podobają :* 
No komentujcie, bo to bardzo motywuje i dziękuję wam za 15543 wyświetleń !!! Jesteście boscy ! Dawajcie więcej ♥♥♥
Więcej komentarzy MOTYWUJE jak widać po tym rozdziale xdd