czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 19


" Z każdej dobrej drogi można zbłądzić. 
Z każdej złej można zawrócić "


Całą noc przepłakałam w swoim hotelowym łóżku. Bałam się Reusa tak cholernie mocno, a nikt w stanie nie jest mi pomóc. Gregora straciłam, a Thomas troszczy się tylko o mnie, abym poczuła się tak jak on kiedyś, zostawi mnie prędzej czy później. Pragnie zemsty. Głowa pękała mi, a dzisiaj po południu mamy zawody. Wstałam z ciepłego miejsca i wyciągnęłam z mojej torby tabletki przeciwbólowe. Udałam się do łazienki w celu odświeżenia się i przebrania w czyste ubrania. Bałam się zejść na dół, boję się, że coś mi zrobi. Wzięłam dwa głębokie wdechy i nacisnęłam klamkę, na hotelowym korytarzu widniały pustki. Godzina na zegarze wskazywała ósmą dziesięć. Do śniadania jeszcze pół godziny. Pomyślałam, że jak przyjdę wcześniej to ominę śniadanie z piłkarzami, ponieważ mamy razem z nimi. Pewniejszym już krokiem schodziłam na dół kiedy za sobą usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i przed sobą zobaczyłam Marco. Przeraziłam się. On tylko roześmiał się.
- Cześć słońce. jak Ci się spało ? - zapytał patrząc się na mnie. 
- Daruj sobie - rzuciłam. 
Już miałam iść, gdy poczułam ból na nadgarstku.
- Puść mnie - syknęłam.
- Wyluzuj skarbie - mówiąc to rozejrzał się do o koła.
Gdy upewnił się, że nikogo wokoło nie ma przycisnął mnie do ściany.
- Słuchaj, albo dzisiaj przyjdziesz o 20 do mojego pokoju, albo twój Thomas zapłaci za to.
- Nie rób mu krzywdy, proszę - momentalnie do moich oczu napłynęły łzy. 
Uśmiechnął się cwaniacko. Musnął mnie po ustach i odszedł. Byłam przerażona i bardzo bałam się o Morgensterna. Nie pozwolę, aby przez Reusa coś mu się stało. Jest potrzebny Sarze i teraz kiedy jego kariera jest na bardzo wysokim poziomie .. nie zepsuję mu tego. Wzięłam dwa głębokie oddechy, otarłam łzy i zeszłam na stołówkę. Byli już tam skoczkowie. Oczywiście jak zawsze, nie którzy przejechali mnie wzrokiem. Usiadłam sobie przy wolnym stoliku i zamówiłam jakiś omlet.
- Cześć, mogę się dosiąść ?
Uniosłam głowę do góry i stał przy moim stoliku Thomas.
- Tak jasne - odpowiedziałam.
- Wszystko okej, nie płakałaś więcej wczoraj ? - zapytał się mnie poważnym tonem.
I co miałam mu odpowiedzieć ? Nie chce go zamartwiać, o ile w ogóle coś go obchodzę, swoimi problemami. Sama sobie poradzę z Reusem.
- Nie, nie płakałam. Zaraz gdy poszedłeś, poszłam spać - i wysiliłam uśmiech.
- To dobrze.
Resztę śniadania przegadaliśmy o dzisiejszym konkursie. Może Morgenstern wcale nie udaje tego wszystkiego ? Może jednak znów mnie kocha ? Taa, czemu ja siebie oszukuję ? On mnie nienawidzi. Przy śniadaniu czułam cały czas wzrok Marco na sobie. Było to bardzo krępujące i chyba zauważyłam, że Thomas też to widzi, bo był taki nie swój. Po skończonym posiłku poszłam do swojego pokoju. Całe dzisiejsze popołudnie mam wolne, o 17:30 zaczyna się konkurs, a wieczorem ... no właśnie. Muszę iść do pokoju Reus'a ... nie wiem czego chce ... a może wiem, tylko nie chce dopuszczać do siebie tej wiadomości, zawsze chce tylko jednego. Brakuje mi Gregora, bo jemu mogłabym o tym powiedzieć bez najmniejszej obawy, że coś mu zrobi. Miałam i nadal mam do niego bezgraniczne zaufanie. Tylko jesteśmy przykładem tego, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Nie mam się komu wygadać, nie mam przyjaciółki, z rodziną nie utrzymuję kontaktów. Jestem sama, sama w tym brutalnym świecie. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam, co by było, gdybym jednak nie poznała Marco. Na pewno było by inaczej, o wiele inaczej. Wychowywalibyśmy Sarę, byłabym wspaniałą żoną, a on mężem, tworzylibyśmy kochającą rodzinę. Los chciał inaczej. Moje rozmyślania wyrwał dzwoniący telefon, numer był nieznany, odebrałam.
- Halo ? - zaczęłam.
- Cześć, jestem Emma, pamiętasz mnie ? - usłyszałam głos w słuchawce.
Jaka Emma ? Nic nie rozumiem, dopiero po dłuższej chwili skojarzyłam, że to żona, a raczej była Thomasa.
- Pamiętam - odpowiedziałam. - Skąd masz mój numer ?
- Czy to istotne ? Mam sprawę.
- Jaką ?
- Powiedzmy, że mam dla Ciebie propozycje nie do odrzucenia. Musisz rozkochać w sobie Morgensterna, wiem, że to nie będzie łatwe, ale on ulegnie, a może już ulega. Następnie gdy rozkochasz, masz go ponownie zostawić, tak jak kiedyś, kapujesz ? Jeśli tego nie zrobisz Gregorowi Schlierenzauer'owi stanie się krzywda, a tego byś nie chciała co nie ? Także daje Ci czas do końca sezonu, cały miesiąc masz na to. Bacznie Cię obserwuję, pamiętaj piśniesz komuś słowo, a pożałujesz.
Mam nadzieję, że się rozumiemy, to co , na razie - i rozłączyła się.
Byłam zszokowana. Trzymałam telefon w ręku, nie mogłam nic powiedzieć, siedziałam nieruchomo. Łączyłam wątki, starannie wszystko układałam w swojej głowie. Nie wiedziałam co robić. Dwie osoby chcą mnie zniszczyć. Manipulują i  nie dają siebie zastraszyć, to one zastraszają mnie. I co miałam zrobić ? Nie chcę krzywdzić Thomasa, nie mogę, ale też nie mogę pozwolić na to, żeby Gregorowi coś się stało. Przecież nawet nie wiadomo czy uda mi się znów wrócić do Thomasa, ale jeśli on też chce mnie skrzywdzić i odegrać się to nie mam nic do stracenia, pytanie tylko czy odważę się na taki czyn ? Nie mam już siły. Nie wiem co robić. Po prostu się boję i tyle.

Godzina szesnasta, czas zabierać sprzęt i udać się na skocznię. Nie mam dzisiaj głowy do robienia zdjęć. Moje myśli błądzą przy zbliżającym się spotkaniu z Marco i o dzisiejszym telefonie Emmy.
- Wszystko gra ?
- Nie - i uniosłam głowię - to znaczy tak - szybko się poprawiłam, gdy ujrzałam Morgensterna.
- To tak czy nie ? - skoczek wciąż nie dawał za wygraną.
- Zostaw mnie - mówiąc to ominęłam go.
Kurde, co ja zrobiłam ? Co ja robię, jak ja się zachowuję. Może kiedy właśnie będę odpychać od siebie Thomasa, to nie wyjdzie mi plan Emmy i nie będzie to moja wina, że nie da się rozkochać. Plan wykonalny i nie zły. Całe zawody byłam niespokojna. Zegar nieubłaganie zbliżał godzinę 20. Kończyła się seria druga, nasi zakwalifikowali się, Thomas po pierwszej serii był na drugim miejscu, przodował polak, Kamil Stoch. Ostatecznie Stoch wygrał zawody, a Morgi skończył zawody na trzecim miejscu - mogło być zawsze czwarte, także dobrze jest. Zbierałam swój sprzęt, zegarek na mojej dłoni wskazywał dziewiętnastą. Godzina do spotkania, godzina do maksymalnego strachu.
- Co się dzieję Emily ? - usłyszałam za sobą głos.
Był to ten, którego miałam rozkochać, ale nie mogłam na to pozwolić, musiałam działać, działać inaczej, na przekór tym co mówiła Emma.
- Nic - odpowiedziałam krótko.
- Przecież widzę, stałaś się bardzo nerwowa, jakaś taka zła na mnie jesteś, to przez tamtego piłkarza, coś Ci nagadał ?
- Boże, Thomas ! Nie wymyślaj, nic się nie dzieje i daj mi spokój.
Nawet nie wiecie ile trudu mnie to kosztuje mówiąc do osoby, którą tak cholernie mocno kocham, takie słowa. Serce rozrywało mi się na pół. Czułam, że nie wytrzymam, że zaraz się rozpłaczę, dlatego szybko zabrałam sprzęt, wyminęłam sportowca i pobiegłam do hotelu. Rzuciłam wszystko na podłogę, a sama osunęłam się na dywan. Ból i cierpienie. Dlaczego to wszystko musi spotykać mnie ? Budzik na szafce nocnej pokazywał za piętnaście ósmą. Wstałam szybko z podłogi, zakryłam ślady płakania, przebrałam się w luźne ubrania i przeczesałam włosy. Byłam gotowa, w środku jeszcze powtarzałam sobie, że w razie coś będę głośno krzyczeć. Wyszłam z pokoju mijając przy tym jakiegoś skoczka, ale nawet nie podniosłam głowy. Byłam skupiona na tym co zaraz się może wydarzyć. Zeszłam schodami o dwa piętra w dół i podeszłam do drzwi numer 15. Zapukałam, a po chwili otworzył mi blondyn.
Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i gestem kazał wejść. Oparty o ścianę, przyglądał mi się.
- Usiądź - rozkazał.
- Marco, powiedz czego chcesz - odpowiedziałam.
- Usiądź - rozkazał ponownie, podnosząc swój ton głosu. 
Już bez jakichkolwiek uwag zrobiłam to co kazał.
- Ja dobrze mieć cię znowu przy sobie, żadna nie może zastąpić Ciebie, byłaś wyjątkowa, pamiętasz jak było nam razem dobrze ? - mówiąc to przybliżał się do mnie.
- Marco, nie będzie tak jak kiedyś - odpowiedziałam drżącym głosem.
Przez chwilę stał przede mną, jakby zahipnotyzowany. Po jakiś paru minutach rzucił się na mnie i zaczął całować.
- Proszę nie rób tego - krzyknęłam zrozpaczona.
- Zamknij się, bo będzie boleć - powiedział.
Nie chciałam tego tak strasznie, czułam jak swoje ręce wkłada pod bluzkę, jak dobiera się do moich spodni. Nagle z wielką siłą ktoś zaczął pukać do drzwi.
- No kurwa mać - przeklną odrywając się ode mnie i ubierając koszulkę. - jak się odezwiesz to pożałujesz - zwrócił się w moim kierunku.
Słyszałam w drzwiach głos, który tak dobrze znałam. Nie mogłam krzyknąć, bo piłkarz zrobił by krzywdę, nie wiedziałam co robić, słyszałam jak drzwi się powoli zamykają i w tym momencie zdobyłam się na odwagę.
- Thomas ! - krzyknęłam.
Momentalnie drzwi się po raz kolejny otworzyły, tym razem na rozcież. Marco dostał od skoczka, nos miał cały we krwi, przybiegł do mnie Morgenstern.
- Nic Ci nie jest ? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam. 
Złapał mnie za rękę, pomógł wstać. Piłkarz dopiero podnosił się z podłogi.
- Oboje pożałujecie, zobaczycie !
Thomas objął mnie ramieniem i wyprowadził z pokoju. Bez słowa zaniósł mnie, do mojego pokoju. Czekał na wyjaśnienia, jakby go to obchodziło.
- Dzięki - i spojrzałam w jego oczy.
- Po co tam poszłaś ? - zapytał.
- Nie ważne - odpowiedziałam nawet na niego nie patrząc.
-  Musisz zgłosić to na policje ..
- Nie ! Daj mi spokój, dzięki za pomoc ... ale .. - nie skończyłam, przerwał mi.
- Ale co ? Będziesz go chronić, będziesz pozwalać na takie coś ? - i wyszedł trzaskając drzwiami.
Czym zasłużyłam sobie, żeby tak cierpieć ? Nie chce go od siebie oddalać, kocham go tak strasznie, ale Emma .. czemu ona właściwie chce tego, abym ponownie go rozkochała i porzuciła ? Jaką satysfakcje będzie z tego miała ? Chce się odegrać, ale po co ? Czemu miesza w to wszystko mnie ? Te pytania krążyły mi po głowie cały czas. Nie wiem dlaczego życie utrudnia mi moją drogę .. czym sobie zasłużyłam .. nie wiem ...


" W niektórych sytuacjach, mówię sobie 
NIE MYŚL ... jest tylu ludzi, którzy w ogóle 
nie myślą i jakoś sobie radzą i są szczęśliwi "


Więc jak to na prawdę jest ? Kocham tą Emily, czy jest mi obojętna ? W dalszym ciągu, na to pytanie nie mogę sobie odpowiedzieć. Nie wiem co się ze mną dzieję. Przecież gdyby była mi obojętna, nie bał bym się o nią, nie rozmawiałbym z nią i byłbym dla niej oschły, a jest zupełnie inaczej.W moim życiu znowu jest ona, moje myśli zabiera ona i w moim sercu znowu jest ona. 
Emma dzwoniła do mnie kilka razy, ale ja nie odebrałem. Nie chcę o niej słyszeć, tą osobę nigdy nie kochałem, nie przeżywam tego wszystkiego tak jak było z Emily. Pojutrze przyjeżdża do mnie Sara. Ta mała istota uwielbia Zakopane, i moi koledzy również ją uwielbiają, zawsze daje nam pozytywną energię. Trochę obawiam się jak to przeżyje Emily, ale czy to ważne ? Kocham moją córkę, teraz ona jest dla mnie najważniejsza. 
Wstałem dzisiaj po ósmej. Do śniadania godzina, także na spokojnie poszedłem się wykąpać i przebrać w świeże ubrania. Dzisiaj mam konkurs i czuję, że go wygram. W dobrej formie jest Kamil, ale może jakoś zdołam go pokonać. 
- Siema stary - przywitał się ze mną Kraft. 
- No siema, już ósma trzydzieści chyba nie chcesz spóźnić się na śniadanie, co ?
Zerwał się z łóżka i pobiegł do łazienki, nie zajęło mu to dwadzieścia minut, a już schodziliśmy na śniadanie. 
- Kurde, czekaj zostawiłem telefon - oznajmiłem.
- Idz szybko - westchnął kolega.
Kiedy szedłem schodami na górę, zauważyłem Marco i Emily. Schowałem się na ścianą i przysłuchiwałem rozmowie. Ktoś miał przyjść o 20 do pokoju, tylko nie mogłem rozgryźć kto.  Domyślałem się, że chodzi o Emily, bo gwiazda piłkarska nigdzie by dupy raczej nie ruszyła. Łączyłem wątki i dopiero po chwili zorientowałem się, że mój kolega czeka na mnie na dole. Otworzyłem pokój, wziąłem telefon i z powrotem zeszedłem na dół.
- Serio, idziesz do niej ? - zapytał się mnie niezadowolony Stefan.
- Daj spokój, pogadam z nią chwilę.
Wzruszył lekko ramionami i poszedł do stolika, gdzie siedzieli inni skoczkowie. Nie za bardzo wiedziałem jak miałem zacząć rozmowę z Kowalską. Była cały czas zamyślona, nawet nie zwróciła uwagi, ze stoję obok jej stolika. Wyglądała na zdenerwowaną. Kiedy zapytałem się jej czy wczoraj było wszytko okej i nie płakała, wiedziałem, że kłamie, ona nie umie kłamać. Nigdy nie umiała. To była jej zaleta, którą lubiłem najbardziej. Widziałem, jak ten piłkarz się na nią ciągle lampi. Denerwowało mnie to strasznie. Nienawidzę go, najchętniej bym go zabił, ale nie jestem na tyle odważny. On zapłaci za to, nie pozwolę, żeby ją skrzywdził. Po posiłku udałem się do swojego pokoju, tam spędziłem cały ranek. Po południu przyszedł czas na obiad, ale jakoś nie miałem na niego ochoty. Siedziałem w swoim pokoju i myślałem trochę o Emily, ale i o Gregorze. Nie pojechał na te zwody, martwiłem się o niego. Już raz chciał ze sobą skończyć. Wziąłem telefon do ręki i wystukałem na klawiaturze jego numer. Odebrał, po trzech sygnałach.
- Halo ? - usłyszałem.
- Siema stary, jak się czujesz ?
- Ooo, zbiera Cię na wyrzuty sumienia, czy jak ? Jak widzisz żyje.
- Gregor nie zaczynaj.
- Nie martw się, nie będę wpierdalał Ci się w życie, szczęścia życzę - i rozłączył się.
Cały Gregor. Zawsze, wszystko wygranie i pójdzie lub rozłączy się ... ech. Odłożyłem telefon na miejsce i poszedłem przespać się.
Obudził mnie kolega, oznajmujący, że czas zbierać się na konkurs. Niechętnie wstałem i zacząłem wykonywać jak zwykle to samo przed zawodami, czyli pakowanie kasku, rękawic, kombinezonu.
Konkurs nie należał do fajnych, bo nie lubiłem tej skoczni i tego kraju. pierwsza seria nie najgorzej, w drugiej spadłem na trzecie miejsce, ale zawsze mogło być gorzej. Kiedy wracałem już do hotelu zauważyłem Emily składającą sprzęt, postanowiłem podejść. Jej ton głosu był bardzo dziwny, no i jej oczy były pełne łez, z trudem powstrzymała się od płaczu .. to wszystko było dziwne. Nie dała mi nic powiedzieć. Rozłożyłem bezradnie ręce. Udałem się po chwili do pokoju.
Kiedy mijałem Emily na korytarzu, była bardzo zdenerwowana. Obejrzałem się za nią, ale ona nawet nie zwróciła na mnie uwagi, była czymś kompletnie innym pochłonięta. Postanowiłem sprawdzić o co chodzi. Schodziła na drugie piętro, tam znajdowali się piłkarze, co oznacza tylko jedno - Reus. Szybko udałem się do swojego pokoju, zamknąłem go na klucz, gdyż Krafta nie było w pokoju i zeszedłem na dół. Cisza, spokój, ale coś mówiło mi, aby sprawdzić co się dzieje. Otworzył mi piłkarz.
- Co tam ? - zapytał sztucznie się uśmiechając.
- Jest tu Kowalska ?
- Nie, a czemu miała by tu być ?
- Dobra, nie ważne - odpowiedziałem.
I nagle kiedy byłem pewny, że Emily tam nie ma usłyszałem jej głos. Popchnąłem Marco i przywaliłem mu w nos, otworzyłem drzwi na rozcież i zobaczyłem ją w zdjętej bluzce, zapłakaną co oznaczało tylko i wyłącznie jedno. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju, groźby Marco były nieważne. Ona zdobyła się tylko na zwykłe 'dzięki'. Nie chodzi o to, aby mi dziękowała, ale dziwne to, że kryje piłkarza przed tam brutalnym zachowaniem ... zdenerwowało mnie to i wyszedłem. Wróciłem do pokoju, na łóżku leżał mój współlokator.
- Stało się coś ? - zapytał.
Nie byłem pewny czy mu o tym powiedzieć. Sprawiał wrażenie jakby nie lubił Emily.
- Wszystko gra.
- Chodzi o Kowalską, prawda ? Domyślasz się, że jej nie lubię, ale po prostu za dużo bałaganu wniosła w nasze sportowe życie, zniszczyła Gregora, nie widzisz ?
- Daj spokój.
- Ona jest potworem Ciebie też chce zniszczyć, nie widzisz ?
- Bez przesady dobrze - zaapelowałem.
Pokręcił tylko głową i udał się do łazienki.
Może on ma racje ? Nie mam siły już dzisiaj o tym myśleć.


                                                                     

Witam :) Dzisiaj bez przeżyć Gregora, musicie wybaczyć, ale 
mam ferie i wydawało by się że mam mnóstwo czasu, ale niestety nie :D
Ostatnio zaczęłam oglądać Pamiętniki Wampirów i szczerze ? 
Ten film/serial jest genialny, zakochałam się, stąd gify z tego filmu, ale pasują mi 
do opowiadania ^^
Dziękuję za tamte 2 komentarze, ale jeśli ktoś więcej to czyta, błagam zostawicie
komentarz nawet w postaci kropki :/ 
Pozdrawiam i do usłyszenia :)