piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 18


" Prawdziwą miłość poznasz po tym, że 
pod jej wpływem zmieniasz się na lepsze"



W końcu się poddajesz. Nie walczysz, nie krzyczysz, nie płaczesz. Patrzysz obojętnym wzrokiem na to, co Cię otacza i już nie potrafisz zrozumieć o co było to zamieszanie. Nie interesuję Cię już czy ktoś odejdzie albo czy może zranić.  Zgadzasz się na wszystko. Umarłaś, sama przyznaj. Życie skopało Cię wiele razy, za każdym razem dajesz radę się podnieść. Tym razem się już nie podniesiesz. Będziesz leżeć, z bólu i z rozpaczy, tylko dla tego, że kochasz kogoś bardzo mocno, ale ta osoba odtrąca Cię, nie chce Cię znać. Już sama nie wiesz co robić. Wczoraj było to miłe zaskoczenie dla mnie. Thomas ... taki czuły, opiekuńczy dla mnie .. tak jak kiedyś. I zastanawia mnie tylko jedno - czemu daje mi tą nadzieję ? Może chce abym poczuła to samo co On kiedyś, kiedy go zostawiłam dla Marco. Chce mnie zniszczyć doszczętnie, upokorzyć, rozkochać i zostawić. Nie. Czekaj. Kochać będę go zawsze, nie zależnie od sytuacji, upokorzyłam już samą siebie, kiedy przespałam się z Gregorem, a moja psychika jest zniszczona do zera. Więc czego On jeszcze chce ? Nie wiem. Jest mi już wszystko jedno.
Ten jego uścisk, silne ramiona, które otuliły me ciało. Ciepło, które od niego biło, przesyciło mnie wczoraj. Było to takie przyjemne. Kurtka, która pachniała najlepszymi i najdroższymi perfumami. Mój umysł był w niebie. I koniec. Najlepszy. Nie powtarzalny. Zobaczyłam jego umięśnione ciało. Jedyne co się zmieniło, to brzuch, który był jeszcze lepszy, jeszcze bardziej umięśniony. Jego uśmiech. Jego troska. To wszystko było wspaniałe, jedyne .. ale to tylko mój umysł. On to robi specjalnie. I kiedy wiem, że to tylko jedna wielka ściema, to moje serce pragnie tego. Nie ważne, że mnie zrani tak mocno, ja chcę to poczuć jak kiedyś, nasycić jego skłamane uczucia moim ciałem. Chce tego. Pragnę. Przy nim staję się jak dziecko. Bezbronna. Posłuszna tylko jemu. Serce zawsze wygra. Zawsze. 
Wstałam dość wcześnie. Budzik, który stał na małej, dębowej szafce wskazywał siódmą trzydzieści. Czas wstać. Czas zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach. Żyć chwilą. Czy potrafię ? Nie wiem. Wstałam, wzięłam z szafy jakieś ciuchy, nie za bardzo zważałam nawet jakie. Poszłam do łazienki. Odświeżyłam się i ubrałam. Zrobiłam dość mocny makijaż. Czemu ? W nocy płakałam. Płakałam po prostu z tej bezsilności, poddania się. Morgenstern nawet nie wie jak bardzo chciała bym być obok niego, czuć jego uśmiech na moich wargach, dłoń w dłoni, powolny oddech na mym karku, za każdym razem przyprawiający o dreszcze i czuć jak trzyma mnie przy sobie, tak cholernie mocno, jakbym była wszystkim - jak kiedyś. Spojrzałam na siebie w lustrze. Ujrzałam zmęczoną życiem dziewczynę. Zniszczoną. Lustro pokazuje prawdę, nie myli się, gdyż nie myśli. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otarłam kilka łez, które ukradkiem wydostały się z oczu. Wyszłam z łazienki i otworzyłam drzwi. Przed nimi stał Kraft. Trochę się zdziwiłam. 
- Cześć, słuchaj zgrasz mi w końcu te zdjęcia ? - zapytał się obojętnie, nawet na mnie nie patrząc. 
- Tak jasne, wczoraj nie miałam czasu, dzisiaj będziesz je miał - odpowiedziałam szybko. 
- Dobra, a i słuchaj widziałaś gdzieś może Gregora ? - spytał. 
Nie wiedziałam o co chodzi. Przecież Gregora widziałam jeszcze wczoraj, kiedy wchodziłam do pokoju. No i jak go nie ma ? Musi być ! 
- Nie, nie widziałam, jest rano pewnie śpi.
- Problem w tym, że go nie ma. Gdy się Thomas obudził, łóżko Schlierenzauera było puste. 
Wzruszyłam ramionami i zamknęłam drzwi. Jak go nie ma ? Jeśli on coś sobie zrobił, nie daruję sobie tego. Nie wybaczę nigdy. Byłam zdenerwowana i roztrzęsiona. Zarzuciłam na siebie tylko kurtkę, nie dbale nałożyłam na szyję szalik, o czapce nawet nie pomyślałam, nałożyłam w pośpiechu buty. Zamknęłam swój pokój i biegiem zeszłam ze schodów. Wybiegłam na dwór. Ostry mróz, który dawał się we znaki nie przeszkadzał mi. Biegłam całą drogę z myślą, że tam za skocznią znajdę skoczka. Cała czerwona i zdyszana przebiegłam przez zaspę i nie myliłam się, siedział tam on. Nawet nie był przejęty tym, że ktoś tu jest. 
- Gregor .. co Ty tu robisz ? - zaczęłam nie pewnie. 
- Nie widzisz ? - odpowiedział pytaniem na pytanie. 
Podeszłam bliżej. Stanęłam na przeciwko niego. Przez chwilę się na niego patrzyłam. To nie był ten sam Gregor co kiedyś. Uśmiechnięty, opowiadający dowcipy i pełen energii. Teraz ? Teraz smutny, z grymasem bólu na twarzy. Oczy podkrążone. 
- Co Ci jest ? - zapytałam. 
- Ty mi jesteś - odpowiedział. 
Usiadłam koło niego. Musiałam to jakoś wszystko załagodzić.
- Gregor - zaczęłam - zrozum. Jeśli dawałam Ci jakieś znaki to przepraszam. Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Nie zrozum mnie źle. Zawsze traktowałam Cię jak przyjaciela. Na bankiecie .. - nie skończyłam, przerwał mi. 
- Na bankiecie, kiedy ujrzałem Ciebie, schodzącą z góry moje serce zaczęło bić sto razy szybciej. Oblała mnie fala gorąca, pragnąłem Cię ... 
Westchnęłam. 
- Gregor, na bankiecie dobrze wiesz, że za dużo wypiliśmy ... 
Popatrzył się mnie. 
- Mogę coś zrobić, proszę ... 
Wzruszyłam ramionami. On przybliżył się i mnie pocałował. Nie. Tego było za wiele. Oderwałam się szybko od niego. 
- Co ty robisz ? 
- To co chciałem zrobić zawsze - odpowiedział. 
Szybko wstałam z ławki i poszłam. Nie mogłam tego zrozumieć. Mimo, że ja powiedziałam nie, on i tak zrobił swoje. Miałam nadzieję tylko, że nikt tego nie widział. Miałam tylko złe przeczucie, że z tego nie wyniknie nic dobrego. 

Wróciłam do hotelu. Od progu widziałam już twarze nie których skoczków, najwyraźniej zaspali i jeszcze nie zdążyli zjeść śniadania. Drugi dzień nic nie jem. Nie mogę, nie chcę. Nie mam czasu. Zobaczyłam też i jego. Kochałam go bezgranicznie. Najbardziej na świecie. Spojrzał na mnie. Przez chwilę, na siebie patrzyliśmy do momentu, kiedy Thomasa szturchnął Diethart, oznajmujący, że śniadanie czeka. Stałam jeszcze przez chwilę po czym, poszłam do swojego pokoju. Po południu wyjeżdżamy do Niemiec, na skocznię w Oberstdorfie. Nie lubiłam podróży. Samolotów i tego szumu. Trzeba było się spakować, więc zabrałam się do tego z niechęcią. Przypomniałam sobie, że muszę zgrać zdjęcia Kraftowi. Włączyłam komputer, wybrałam zdjęcia. Po 30 minutach było gotowe, więc wzięłam pendrive'a i poszłam do jego pokoju. Gdy miałam pukać, drzwi nagle otworzyły się i ujrzałam przed sobą Morgensterna. 
- Cześć - tyle potrafiłam z siebie wydusić.
Spojrzał na mnie. Przejechał mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja czułam, że się rumienie. 
- Cześć - odpowiedział. 
Ominął mnie i zniknął za moimi plecami. Do pokoju skoczka weszłam nie chętnie. 
- Proszę tu są zdjęcia - mówiłam wręczając mu małe urządzenie. 
- Dzięki - a brzmiało to z taką łaską, że nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam. 
Nie wiem czemu mnie tak nie lubi. Gdy szłam do pokoju, mijałam drzwi Gregora i Thomasa. Dochodziły z ich pokoju krzyki. Kłócili się. Nie wiedziałam o co. Głupio było mi stać na środku korytarza także poszłam do siebie. Do obiadu siedziałam w swoim pokoju, pakowałam się, trochę go sprzątałam. Zdążyłam nawet obrobić i wrzucić zdjęcia na stronę skoków. Usłyszałam jak na korytarzu krzyczy trener, aby szybko zjeść obiad i od razu ubierać się i wsiadać do autokaru. Przeczesałam swoje włosy i ruszyłam na stołówkę.
- Jak tam ? - usłyszałam za sobą głos. 
Odwróciłam się, zobaczyłam Thomasa. 
- Jakoś leci, nie za bardzo chce mi się lecieć, nie lubię podróży - i lekko się uśmiechnęłam. 
- Nigdy nie lubiłaś - odpowiedział, odwzajemniając gest.
Czyli pamiętał. Pamiętał o tym. Cieszyłam się, bo jednak myślał. Myślał o nas. Co było kiedyś. 
- Szybko zleci ta podróż - i mrugnął okiem. 
Uśmiechnęłam się. Tego dnia po raz pierwszy szczerze się uśmiechnęłam. Sprawił to tylko on. Który sprawiać może to zawsze i tylko przez niego i dla niego będę się uśmiechać szczerze.
- Usiądziesz z nami ? - zapytał się mnie pokazując jego kolegów z drużyny. 
- Nie chcę przeszkadzać, usiądę tam - i pokazałam miejsce w kącie. 
Uśmiechnął się tylko i nasze drogi rozeszły się. Pani podała obiad. Zjadłam. Sprawił to on. Moja dusza, moje serce, cała ja byłam przepełniona radością i szczęściem. Spojrzałam na Morgensterna, uśmiechnął się, odwzajemniłam to. Czemu daję siebie oszukiwać ? Czemu sama siebie okłamuję ? Nie rozumiem jego, siebie. Wiem, że blefuje, wiem, że nie robi tego wszystkiego, po to aby okazać mi miłość, robi to, żeby mnie zranić. Głupia. Daję się nabierać. Jak dziecko na cukierka. Ale problem w tym, że ja chcę być oszukiwana. Tylko po to, aby zaznać tego kawała szczęścia. Układ pasował. Jemu. Zjadłam i udałam się od razu po walizkę, rozglądnęłam się po pokoju, upewniłam się, że wszystko zabrałam i zamknęłam pokój. Udałam się na miejsce zbiórki. Asystent trenera, przeliczył czy wszyscy są i udaliśmy się do dużego autokaru. Siadłam na samym końcu koło okna.
- Zawsze siedzę tu ja, ale okej - powiedział Morgenstern. 
- Przepraszam, nie wiedziałam - odpowiedziałam speszona. 
- Daj spokój siedź tu, ja siądę gdzie indziej. 
Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyciągnęłam słuchawki z torby i pogrążyłam się w słowach mojej ulubionej piosenki. Lot przebył szybko i bez żadnych zbędnych komplikacji. 
Oberstdorf ... Niemcy .. niechciane wspomnienia. Kraj który przypomina mi moje błędy. Nienawidzę go. Muszę tutaj jakoś wytrzymać. Trzy dni i wyjeżdżamy. Nigdy już tutaj nie wrócę. Hotel był duży i bardzo luksusowy. Nie wiedziałam, że w środku czeka mnie taka niespodzianka. Reus ? Znowu ? To nie może być prawda. Los jest taki niesprawiedliwy. Dlaczego ciągle życie stawia mi kłody pod nogi ? Czemu ? Stanęłam jak wryta. Bałam się, że mnie zobaczy. Bałam się jego reakcji. Jak mogłam go kochać ? Jak?  
Szedł zdziwiony, Bardzo. Chyba po treningu, bo był bardzo zmęczony. Gdy mnie zobaczył zdziwił się. Po chwili uśmiechnął się, szedł w moją stronę. Było za późno, aby pójść i wtopić się w skoczków. 
- Jaki ten świat jest mały - powiedział ironicznie. 
Nic nie odpowiedziałam. 
- Słyszałam, że zostajecie tu trzy dni. Och ! Jakie to będzie dla mnie i dla Ciebie wspaniałe trzy dni - powiedział, jednoznacznym głosem. 
- Nie masz prawa mnie tknąć - wysyczałam. 
- Oj nie bądź taka zaborcza. Oboje wiemy, ze tego chcesz - szepnął na ucho i odszedł do swoich. 
Bałam się go cholernie, a nikt nie mógł mi pomóc. Musiałam sobie poradzić jakoś z tym sama. Widziałam jak Thomas zerka na nas, gdy Marco mówił do mnie. Reus jest nieobliczalny. Zdolny do wszystkiego. Poszłam szybko do trenera, dał mi klucze i biegiem poszłam na górę. Chciałam już uwolnić się z emocji, chciałam płakać. Rzuciłam się na łóżko i pogrążyłam się w gorzkich łzach. Leżałam.
Łza leciała jedna za drugą. Tak dobrze móc się wypłakać. Dać upust emocjom. Ktoś zapukał do drzwi, nie zdążyłam nawet wytrzeć łez. Bo ten ktoś już otworzył drzwi nie czekając na moje ' proszę. '
- Płaczesz ? - wręcz wykrzyczał ten, który był dla mnie najważniejszy. 
- Nie - i wymusiłam się na lekki uśmiech. 
- Nie kłam - odpowiedział stanowczo, zamykając drzwi i podchodząc bliżej łóżka, na którym leżałam. 
Nie miałam siły przekonywać go, ze jest dobrze i nic się nie stało, jak się stało. Dużo się stało.
- Nie mam już siły na nic - odpowiedziałam. 
Thomas usiadł na moim łóżku i przytulił najmocniej jak tylko potrafił. Pozwolił poczuć się, że jestem bezpieczna.
- Przepraszam - powiedziałam cicho. 
- Nie przepraszaj, nie masz za co. Wiem, ze płaczesz przez niego, prawda ? 
Wstydziłam się do tego przyznać. Kiwnęłam tylko głową. 
- Zapłaci za to co zrobił - oderwał mnie od siebie i zmusił mnie popatrzeć mu w oczy. 
Widziałam w nich troskę i złość. 
- Idz już, chcę być sama - powiedziałam, uwalniając się z uścisku. 
- Jestem z Tobą - powiedział to łapiąc mnie za rękę. 
Spojrzał mi w oczy, puścił dłoń i wyszedł. Po raz kolejny zatopiłam się w łzach. Cholernie się bałam ... a miałam czego.


~***~
" Nie musisz się spieszyć,
uczucia nie mają daty ważności "


Boimy się kochać, boimy się nowych związków, ponieważ posiadamy gorzkie doświadczenia z przeszłości. Zostawiła mnie Emma. Teraz kiedy w końcu do mnie to dotarło. Jakoś nie rozpaczam tak za nią jak za Emily. Żyję dalej, nawet się tym nie przejmuję. Może to dlatego, że nigdy jej nie kochałem. Nie była dla mnie ważna. Była zapomnieniem o Emily. Była matką zastępczą dla Sary. Może potrzebowałem ją tylko po to, żeby zastąpiła mi moją dawną miłość ? Jak się kogoś kocha, to się go nie zostawia, tylko dla tego, że ma się gorsze dni. Od bankietu ciągle myślę o Emily. O przeszłości. O naszej córce, którą nie widziałem z dobre dwa miesiące. Praca, która powoli staje się dla mnie uciążliwa. Serce z każdym dniem odnawia się. Odnawia się miłość to tej istoty, która mnie tak zraniła. Nic nie mogę na to poradzić. Boję się jej zaufać. Kiedy widzę ją z innym facetem rośnie zazdrość ... tylko czemu ? Przecież ja nie mogę wrócić do Emily. Ona mnie zostawi. Tak jak kiedyś. Mimo to ciągle mnie do niej ciągnie. Pragnę jej. Nie. To nie prawda. Musze się przed tym bronić. Jak ? Nie wiem. 
Kiedy się obudziłem zauważyłem, że Gregora nie ma w pokoju. Przez te ostatnie kilka miesięcy już nie jesteśmy przyjaciółmi. Mam wrażenie, że jest zakochany po uszy w mojej Emily. MOJEJ ? Jak to brzmi. Wspaniale. Nie. Nie mogę tak mówić, nie chcę ! Czy jestem o niego zazdrosny ? Tak. 
Moje rozmyślenia, przerwał mi dźwięk telefonu. Sięgnąłem po niego i na wyświetlaczu pojawił się napis 'mama'. Bez chwili namysłu odebrałem. 
- Cześć synku - usłyszałem.
- Cześć mamo stało się coś ? - zapytałem zdenerwowany. 
- Sara jest lekko przeziębiona, poza tym jest grzeczna, tylko jedno mnie nie pokoi.
- Co ? - zapytałem. 
- Jest smutna, tęskni strasznie za Tobą, potrzebuje Ciebie, matki też ech .. ona o nią pyta, czy ma mamę. 
Zamurowało mnie. Momentalnie łzy wydostały się z oczu i płynęły po moich policzkach. Sra cierpiała. Przeze mnie. Przez Emily, ale przecież .. ech. Nie wiem co robić. Nie mogę rzucić teraz skoków, nie przed końcem sezonu. 
- Jesteś tam ? - usłyszałem głos mamy. \
- Tak, tak jestem.  Przywieź ją w poniedziałek do Zakopanego, proszę. Mam tam zawody. Pobędę z nią. 
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł .. 
- Zrób to - przerwałem matce. 
Jeszcze chwilę porozmawialiśmy o szczegółach przyjazdu Sary i rozłączyłem się. Serce mi pękło. Powonieniem powiedzieć Emily .. Nie. Nic nie powinienem mówić w dodatku Emily. Sara nie ma matki. Miała, ale umarła. Co ja mówię ? 
Postanowiłem wziąć zimną kąpiel. Ochłonąć i nie dać po sobie poznać tego, że jestem zły i smutny. Nie chce zbędnych pytań. Po kąpieli podszedłem do okna. Zobaczyłem wybiegająca z hotelu osobę. Kowalska ? Gdzie ona idzie ? Za tą skocznie ? Tam też jest pewnie Gregor. Po co oni się tam spotykają ? Są ze sobą ? Już nic z tego nie rozumiem. Byłem zdziwiony. Bardzo zdziwiony. Nie miałem pewności, ale przeczuwałem, że z Gregorem nie dzieje się nic dobrego. Chciałem pójść zobaczyć co oni tam robią, ale zatrzymał mnie trener. 
- Thomas, dobrze, że Cię widzę - zaczął. 
- To coś pilnego, bo śpieszę się. 
Spojrzał na mnie zdziwiony. 
- Fizjoterapeuta woła Ciebie, masz być gotowy za 15 minut.
W takim momencie ? Zrezygnowany wróciłem do pokoju. Przygotowałem się do tych masażów. 
Minęła godzina jak nowo narodzony wróciłem do pokoju. Był już Gregor.
- Stary gdzie Ty się podziewasz ? - zapytałem.
Schlierenzauer nic nie odpowiedział. Po patrzył się na mnie przez chwilę i odwróci wzrok w stronę okna. 
- Co się dzieje ? - zapytałem poważniejszym tonem. 
- Kurwa Thomas. Masz tak pieprzone szczęście. Zazdroszczę Ci.  Jesteś szczęściarzem. 
Słysząc te słowa byłem zszokowany. Nie poznawałem go. On potrzebował pomocy. Wiedziałem, że kocha Emily. 
- Kochasz Emily prawda ? - zapytałem. 
Ten tylko patrzył się na mnie. Ponowiłem swoje pytanie, a on rzucił się na mnie. 
- Gregor, kurwa - mówiłem, kiedy już czułem, że dostałem po twarzy. 
- Ona będzie moja rozumiesz - syknął i wyszedł. 
Nie wiem co w niego wstąpiło. Był agresywny. Zawalał skoki. Nie obchodziło go nic, był pępkiem całego świata. Postanowiłem,  że w Oberstdorfie, będę dzielił pokój z Kraftem, tak będzie najlepiej. No właśnie, wyjazd. Musiałem się spakować. Usłyszałem na drzwiami głos trenera, który mówił, ze po obiedzie od razu mamy udać się do autokaru. Przejrzałem się w lustrze. Miałem rozciętą wargę, musiałem to jakoś zatuszować. Ostatecznie opatrzyłem i zakleiłem małym, prawie nie widocznym plastrem. Po drodze zobaczyłem Emily. Odruchowo się do niej odezwałem. Nie przemyślałem tego. Bez wahania. Ona na mnie działa jak magnes .. przyciąga mnie. Ja jestem bezsilny. Musze się wziąć w garść i jakoś walczyć ... z powracającym uczuciem. A może to jest ten czas, kiedy trzeba wybaczyć sobie błędy i walczyć do utraty tchu ? Najgorsze jest tylko to, kiedy osoba bliska Twojemu sercu okłamała Cię kiedyś mówiąc, że nigdy Cię nie opuści. Kiedyś potrzebowałem dnia i już się w niej zakochałem, teraz potrzebowałem lat, żeby o niej zapomnieć. Mam mętlik w głowie. Czuję, ze powoli się gubię. Przyjechała tu po pięciu latach i myśli, ze jej wybaczę. Najgorsze jest to, że jej chyba wybaczyłem. Nie, to nie może tak być. Muszę pokazać jej, że ona mnie nie obchodzi. Tylko czy potrafię ?
Podróż. Minęła szybko. Spoglądałem na śpiącą Emily w samolocie. Taka słodka i drobna istotka. Gregor siedział za mną. Jestem teraz przekonany, że kocha Emily, ja jestem o niego zazdrosny. Kurwa. Może to właśnie dobry pomysł, gdyby byli razem, ona była by szczęśliwa, a ja bym zapomniał. Tylko o tym zapomnieniu pewny nie jestem. Niemcy. Nienawidzę ich. Przypomina mi się ten dzień, kiedy Kowalska oświadcza mi, że mnie zdradziła, wyjeżdża. Mówi że nie kocha córki i że to mój problem. Strasznie mnie zraniła. Płakałem nocami, esemesowałem, dzwoniłem, piłem. Był cały czas przy mnie Gregor. On wyciągnął mnie z tego dołka. Na jednych z zawodów spotkałem Emme. Nie wiem czemu, ale po czułem, że zastąpi mi Emily, że pokocha Sarę jak własna córkę. Pobraliśmy się. Ślub był jak z bajki. Zapomniałem o Emily, układałem sobie życie na nowo. Lecz po dwóch latach zauważyłem, że Emma nie kocha mnie, kocha moje pieniądze. Żyłem w przekonaniu, że jednak się mylę, że to nie prawda. I pojawiła się ona. Zapukała zmarznięta do drzwi. Pełna smutku i żalu. Prosząca o wybaczenie. Ja czując, że moje serce rozpada się znów na tysiąc kawałków zamknąłem jej drzwi przez nosem. Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Nie po tym wszystkim. Teraz ? Czuje, ze ponownie się zakochuje, że znów staje się mi bliska. Nie mogę. Nie chcę jej zaufać po raz kolejny. Słyszałem, że po skończeniu sezonu Kowalska rzuca pracę. Ulga. Spokojne sumienie, że o niej zapomnę. Już zawsze. Czasem sobie myślę, że oddałbym wszystko, aby tylko było jak kiedyś, ale kiedy pomyślę sobie o tym bólu jaki mi wyrządziła, wolę jak jest teraz.
- Co Ty taki nieobecny ? - zapytał się mnie w drodze do hotelu Haybock.
- Zamyśliłem się - i wymusiłem się na lekki uśmiech. 
- Zerkasz cały czas na Emily ... - zaczął jeden z moich kolegów. 
- Dość - przerwałem - dajcie mi spokój. 
Hotel był duży, wręcz ogromny. Byłem bardzo zmęczony podróżą, jedyne czego potrzebowałem to kąpieli i snu. Wysiadłem z autokaru, wziąłem swoje walizki i wszedłem do budynku. Zobaczyłem zawodników z Borussi Dortumnd .. to sen. Głupi sen. Zobaczyłem i jego. Nerwowo rozglądałem się za Emily. Nigdzie jej nie widziałem, ale widziałem na pewno jak tu wchodziła. Nerwowo wzrokiem błądziłem po twarzach innych ludzi. Nie widziałem jej. 
- Gdzie jest Kowalska ? - zapytałem się kolegi. 
- Stary wyluzuj, tam stoi - mówił gestem pokazując na stojącą w kącie Emily i po chwili zbliżającego się do niej Reusa. Nie miałem odwagi podejść. Skończyło by się to wszystko źle. Bardzo źle. Spoglądałem na niego uważnie. Śledziłem każdy jego ruch. Dotknął jej ramienia i coś szeptał na ucho. Widziałem strach w je oczach, była bliska płaczu. Za dobrze ją znam. Za dobrze ... Przestraszona szybkim tempem odebrała klucze od trenera i pobiegła po schodach. Przez chwilę obserwowałem jeszcze piłkarza jak śmieje się razem z kolegami, grając w hotelowym bufecie w fife. Zabrałem klucz, wziąłem walizki i poszedłem do pokoju, dzieliłem go z Kraftem. Jego akurat nie było w pokoju. Trzasnąłem drzwiami i podszedłem do okna, patrząc na jeżdżące po ulicach samochody. Wziąłem głęboki oddech. Nerwy. Ogromnie nerwy, żal i smutek. Bałem się o Emily. Nawet nie dlatego, że coś do niej od nowa czułem, pełniła kiedyś w moim życiu ważną rolę, pełni ją nadal, jest mi mimo wszystko bardzo bliska, gdyby coś jej się stało nie darował bym tego sobie. Może pójdę do niej. Zobaczę czy chociaż jest w pokoju, bezpieczna. Czy nic jej nie jest. Bez chwili wahania przeszedłem długi korytarz i zapukałem do drzwi, ale byłem tak przejęty, że nie poczekałem na proszę. Zobaczyłem ją. Płakała. Nawet nie zdążyła otrzeć swoich łez. Była wykończona. Przytuliłem ją. Chciałem aby poczuła się, że ma we mnie wsparcie, może na mnie liczyć. 
- On za to zapłaci - szepnąłem jej na ucho. 
- Boję się go - powiedziała zapłakana.
- Nie masz czego, mała - odpowiedziałem. 
Kiedy kazała mi wyjść, rozumiałem to. Zawsze gdy była smutna lub zła chciała być sama. Nic się nie zmieniła, była taka sama jak przed pięciu laty, tylko jej psychika była w tym momencie doszczętnie zniszczona.


~***~
 " Gdy tęsknimy za najbliższymi nic 
nie opisze tego, co się dzieje w
 naszych sercach "


Może za często do niej dzwoniłem. Może powiedziałem jej za wiele o sobie. Może popełniłem ten błąd, koszmarny błąd, przytulania się do niej w środku nocy i słuchania jak oddycha. Może pozwoliłem sobie za bardzo przy niej odpoczywać. Może po raz pierwszy w życiu od czegokolwiek się uzależniłem. Nigdy nie byłem człowiekiem o wielkich ambicjach. Zbyt łatwi płakałem. Nie miałem głowy do nauk ścisłych. Słowa często mnie zawodziły. Kiedy inni się modlili ja poruszałem tylko ustami. Mijają tygodnie, jednego dnia jest lepiej, innego gorzej. Jakoś się plecie, nie najlepiej, ale jakoś. Tylko niczego nie da się zapomnieć. Po prostu nie da. Zawiodłem się na sobie na niej. Wiem, że nikogo nie można zmusić do kochania. Nasze pierwsze spotkanie nie należało do przyjemnych, ale właśnie wtedy, kiedy przeglądała te suknie ślubne, specjalnie na nią wpadłem. Wypierałem się tego, ale już gdy tylko ją zobaczyłem moje serce zaczęło bić szybciej. Jej oczy, tak słodko się złościła. Miała ten swój czarny charakterek, który pociągał mnie. W mojej głowie była tylko ona. Miałem nadzieję, że trener zatrudni ją do pracy. Będziemy mogli się do siebie zbliżyć, być razem. Los postąpił trochę inaczej. Ona kochała Thomasa. Uczucia do niej ukrywałem, aż do bankietu, kiedy to nasze ciała złączyły się w jedno. Kochałem ją bezgranicznie. Tylko ją. Ona widziała we mnie tylko przyjaciela.
Dzisiejszej nocy nie mogłem spać. Wstałem o godzinie piątej. Thomas spał, ja po cichu ubrałem się i wyszedłem tam gdzie kiedyś najczęściej spotykałem się z Emily. Wychodziliśmy tam codziennie, robiąc sobie zdjęcia, urządzając bitwy na śnieżki, nawet pewnego dnia ulepiliśmy bałwana. Wspomnienia bolą, ale mówię jak było. Siedziałem tak. Myślałem o wszystkim. O tym, że dzisiaj mam wyjazd do Niemiec. Jeśli zawalę tam skoki, to może pożegnać się z karierą. Zawsze ona była dla mnie najważniejsza, więc może wziąć się w garść ? Jakoś dokończyć ten sezon. Usłyszałem jej głos. Fala gorąca. Serce, które biło sto razy szybciej. Jej oddech, który czułem na karku, kiedy zbliżała się do mnie. Cała czerwona, jakby tu biegła. W jej pięknych czekoladowych oczach zobaczyłem strach i niepokój. Martwiła się o mnie ? Patrzyliśmy się na siebie dłuższą chwilę. Ona przypatrywała się mi, ja przypatrywałem się jej. Była przepiękna. Jak zawsze. Chciałem dotknąć jej ust. Poczuć ich smak. I poczułem. Niestety, ale szybko się oderwała i pobiegła zostawiając mnie samego. Spodziewałem się takiej reakcji. Będę o nią walczył, będę kochał i będę się o nią bił. 
Wróciłem do hotelu, była godzina dziesiąta. Kiedy wszedł Thomas czułem do niego wstręt. Byłem zazdrosny, bo ranił Emily. Może i popełniła wielki błąd, żałuje tego. Przecież to widać. On ciągle jednak ją odpycha. Może się mylę ? Może tak jednak nie jest. Kiedy domyślił się, że mój nastrój jest wywołany właśnie nią nie wytrzymałem. Uderzyłem go. Bo on miał właśnie to pierdolone szczęście. Ją. On tego szczęścia nie chciał, a potem może być już za późno. Moim przyjacielem już nie jest i nie będzie. Zaczyna się walka. Walka o szczęście. Kto ją wygra ? Nie wiem. 

 ___________________________________________

Cześć kochane ! ;* Przepraszam, że dopiero teraz jest rozdział, 
ale nauki mam dużo i nie mam czasu na nic, nawet 
dla siebie, a co dopiero żeby napisać coś tutaj. 
Rozdział myślę, że się spodoba. 
Mam nowy pomysł na niego.
 Będzie się dużo działo. Cierpliwości :) 
Dziękuję za dwa komentarze pod tamtym rozdziałem. ♥
Do następnego, buziaki ! :*

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 17


" To właśnie czas pokazuje nam
kim dla kogo jesteśmy i ile znaczymy. "



Kiedyś przychodzi taki czas w życiu, gdy zdajesz sobie sprawę kto się liczy,  kto nie liczył się nigdy, a kto będzie liczył się zawsze.  I poznajesz kto udaje, kto jest szczery, kto jest prawdziwy i kto zaryzykuje dla Ciebie wszystko. Tak właśnie było ze mną. Teraz wiem kto kim dla mnie jest. Od bankietu minęły dwa dni. Wciąż mam w głowie słowa Thomasa, tylko żeby te słowa jeszcze były prawdziwe, a nie pijane. Mam Gregora, widzę jak się na mnie patrzy, jak chce się zbliżyć do mnie, ale ja nie chce popełnić tego samego błędu, nie chce wylądować z nim w łóżku, po raz kolejny, a potem ponosić za to konsekwencję. Sara. Ta kruszynka zawsze pozostanie w moim sercu, do końca. 
Dzisiaj chłopcy mają zawody o 16 . Do końca sezonu zostały dwa miesiące. Tak bardzo chcę już stąd uciec, pójść, zapomnieć o wszystkich, a oni o mnie. Namieszałam dużo, mówiłam, że się nie poddam, że będę walczyć, że zdobędę Thomasa. To nie było i nie jest proste. Poddaję się. Nie mam już siły użerać się z moim sercem i rozumiem. Serce podpowiada walcz, a rozum, że to i tak nic nie da. Stoję pomiędzy młotem a kowadłem, ale gdyby głębiej się zastanowić rozum ma racje ... to tylko strata czasu mojego i Jego. Leżałam jeszcze przez chwilę na dość niewygodnym i twardym łóżku, gdy nagle dostałam sms. Nie chętnie chciałam wstawać z ciepłego miejsca, ale telefon sam się nie przyniesie. Wstałam i podeszłam do małego stolika, na którym leżała komórka. Wzięłam ją do ręki i zobaczyłam wiadomość od Gregora. 

' Emily, proszę Cię musimy się 
spotkać. ' 
 Ta kropka na końcu nie wróżyła nic dobrego. Niby zwykły znak interpunkcyjny, ale jednak coś w środku mówi Ci, że to nie wróży nic dobrego. Napisałam do niego zwykłe okej. Wiedziałam doskonale, gdzie mamy się zobaczyć. Zawsze widzimy się w jednym i tym samym miejscu, aby pogadać o czymś naprawdę ważnym. Była to stara ławka, nie daleko za skocznią. Tam była taka cisza i spokój. Las i my - przyjaciele, choć nie tacy jak kiedyś. Postanowiłam się ubrać  w coś cieplejszego, bo w sumie droga tam jest dość długa, a na zewnątrz panował ostry mróz. Nie chciałam jeść, od ostatniego czasu, bardzo straciłam na wadzę to dobrze i źle. Gotowa, przyglądałam się jeszcze w lustrze nakładając wełnianą czapkę. Przeczesałam włosy i mogłam iść. Bałam się z nim rozmowy, nie wiedziałam czego się spodziewać. Czuję, że po rz kolejny go stracę, ale już tak na zawsze. Zamknęłam hotelowe drzwi i schodziłam po schodach kiedy ujrzałam Thomasa. Zatrzymałam się. Czemu ? Nie wiem. Patrzyłam się na niego i nie zamierzałam przestać. Te jego duże niebieskie oczy, ten szeroki uśmiech, uśmiech który widziałam tak dawno. Taki szczery. Stałam na środku schodów patrząc się jakbym nie widziała go długie lata. Może i to było dziwne, ale tak się właśnie czułam. Nie rozmawiałam z nim tak szczerze od 5 lat. Wyjechałam, zostawiłam go i tyle.
- Czemu się tak na mnie patrzysz ? - usłyszałam nagle dobrze znany mi głos. 
I co miałam odpowiedzieć ? Spuściłam swój wzrok na dół, ale chciałam zobaczyć jego cudowne oczy z bliska. Tak jak kiedyś. On doskonale wiedział, że je uwielbiałam, a on pozwalał mi wpatrywać się w nie zawsze. Uniosłam swoje oczy ku górze i od razu spojrzałam w jego oczy. Były inne niż kiedyś. Widziałam w nich smutek, zmęczenie. Czy to przeze mnie ? Uzmysłowiłam sobie, że nadal stoimy razem na środku schodów, on czeka na moją odpowiedź, a ja ? Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, bo w sumie ... nie wiem czemu się na niego patrzyłam. To chyba ta tęsknota nie pozwala mi spokojnie przejść koło niego. 
- Przepraszam. - rzuciłam krótko. 
Tylko na to było mnie stać. Ominęłam go i poszłam w stronę drzwi wyjściowych. Już nawet nie miałam siły płakać. Na dworze panował mróz. Można było go odczuć zaraz wychodząc z hotelu. Szłam w zaparte wiedząc, że na pewno czeka na mnie już tam Gregor. Przyspieszyłam kroku. Nie chciałam, żeby stał tam i marzł. Po dłuższej chwili byłam już na skoczni. zeszłam ze ścieżki prowadzącej na trybuny. Widziałam już czyjeś ślady, na pewno były one Gregora. Po chwili zobaczyłam jego sylwetkę, gdy mnie zobaczył uśmiechnął się. 
- Hej, przepraszam, że tak długo czekasz, ale musiałam znaleźć swoją czapkę. - skłamałam. 
Dlaczego  to zrobiłam ? Nie chciałam mu nic mówić o Thomasie. Wiem, że wtedy w jego oczach widziałam taką ogromną złość. Denerwował się. 
- Ważne, że już jesteś. - odpowiedział i pocałował mnie w policzek. 
Uśmiechnęłam się pod nosem, lubiłam gdy mnie tak witał. 
- Mów o co chodzi, bo na pewno byś mnie tu nie ściągał jakby nie było to coś ważnego - mówiłam ścierając ręką śnieg z ławki. 
Usiadłam na niej, a zaraz koło mnie skoczek. Spojrzał w moje oczy. Nie wiedziałam w pierwszej chwili co to ma znaczyć. 
- Emily ... - zaczął - ja nie mogę bez Ciebie żyć. Nie potrafię, nie chcę abyśmy byli przyjaciółmi. Kocham Cię taką jaka jesteś. Morgenstern tego nie widzi, albo może nie chce ? Ja dam Ci wszystko, tylko proszę zostańmy już razem. 
Zamurowało mnie. Nie mogłam wydusić siebie nic, wielka gula stała mi w gardle. Nie chciałam go krzywdzić, ale nie miałam innego wyjścia. Nie kochałam go. Bezgranicznie kochałam tylko i wyłącznie Thomasa. Wiedział o tym, lecz on wciąż żył nadzieją, że ' może kiedyś '. Czułam, że to będzie koniec. Koniec wszystkiego.
- Gregor obiecałeś, że tylko przyjaciele .. - tylko tyle potrafiłam powiedzieć. 
- Myślałaś, że to tak minie. Ja się zakochałem, bezgranicznie tylko w Tobie. Z Tobą będę tylko szczęśliwy - powiedział głosem już bardziej nerwowym. 
- Gregor ... przecież wiesz, że kocham tylko Thomasa i nikt tego nie zmieni ? - powiedział to tak łagodnie jak tylko potrafiłam - zrozum to, proszę. 
Widziałam u niego gorycz porażki, odrzucenia. Nie chciałam tego robić, ale co ja mogłam ? Okłamywać go, że go kocham.
- Nie będę na Ciebie zły. Po prostu zrozum tylko to, że to koniec naszej przyjaźni. Muszę zapomnieć o tym. Życzę szczęścia z Morgensternem o ile w ogóle będzie chciał z Tobą być - powiedział i odszedł zostawiając mnie w osłupieniu. 
Łzy. Gorzkie łzy spływały po moich policzkach. Nie mam już tu nikogo. Jedyna osoba, która dawała mi nadzieję na lepsze jutro odeszła, nie wróci. Prawda boli, ale przynajmniej wiem jak jest, jak będzie. 
Siedziałam tu do późnego po południa. Godzina 14. Mróz nie ustępował. Moje palce u rąk były czerwone od mrozu, tak samo jak nos i policzki. Wiedziałam, że muszę się wsiąść w garść. Musze wrócić do hotelu, przebrać się, zabrać aparat i być na dzisiejszym konkursie. Tylko co z tego, jak ja nie miałam najmniejszej ochoty tam wracać ? Usłyszałam nagle czyjeś kroki. Przestraszyłam się, bo nikt tej miejscówki nie znał, tylko ja i Gregor. Nie odwracałam się .. bałam się ? A może po prostu nie chciałam, nie miałam ochoty ? 
- Emily, co Ty tu robisz ? - usłyszałam nagle męski głos. 
Odwróciłam się i ujrzałam zaskoczoną twarz Thomasa. Zrobił parę kroków tak, że stał on na przeciwko mnie. Kucnął przy mnie, przyglądał mi się chwilę po czym powiedział:
- Jesteś cała przemoknięta i wyziębiona. 
W tej sekundzie czułam się tak bardzo szczęśliwa. W środku moje serce radowało się. Morgenstern wstał i zdjął swoją kurtkę narzucając mi na moje plecy. Usiadł koło mnie i znów przyglądał mi się. 
- Dziękuję, ale nie musisz ... sam się przeziębisz - powiedziałam. 
- To nie istotne. Czemu ty tu sama siedzisz ? Stało się coś ? - zadawał pytania. 
Nie powiem mu o Schlierenzauerze. 
- Nic się nie stało - i wydusiłam z siebie jakikolwiek uśmiech. 
- Przecież widzę - dotknął palcem wskazującym mojej brody i uniósł ją do góry tak żebym spojrzała w jego oczy - płakałaś ? - wręcz wykrzyczał. 
Wzdychnęłam głośno. Po co go kłamać ? Ale z drugiej strony nie chce aby dowiedział się o Gregorze. Po prostu nie chce. Wstałam z ławki i odwróciłam się od razu tak żeby nie zobaczył mojej zapłakanej twarzy.
- Rozpadam się - powiedziałam szeptem. 
Nie wiem czy to słyszał czy nie. Nie czekając na to co odpowie zaczęłam iść, gdy nagle poczułam, że ktoś mnie łapie za nadgarstek. Odwróciłam się i nagle oczy moje i Thomasa zetknęły się. Podchodziliśmy do siebie powoli, gdy nagle przytuliłam się do niego. W tym momencie potrzebowałam jego szerokich i silnych ramion. Odwzajemnił ten gest. Motylki w brzuchu, marny uśmiech na twarzy i to uczucie, które nie da się opisać, to trzeba poczuć.
Staliśmy tak może z parę minut. Gdy przypomniałam sobie jego słowa, że mnie nie kocha, jego uczucie wygasa do mnie ... nie chciałam robić sobie znowu jakichkolwiek nadziei. Wyswobodziłam się z uścisku i nie czekając pobiegłam przed siebie. Musiałam szybko się ogarnąć, bo aparat czeka. Miałam przyjaciela, ale on umarł. Tak właściwie to żyje dalej, ale jako przyjaciel już umarł.


~***~

" Oh, przepraszam. Zapomniałem, że istnieję
tylko wtedy, kiedy coś potrzebujesz " 

 Wstałem dość wcześnie. Thomas jeszcze spał, a ja nie mogłem. Myślałem o Kowalskiej. O jej oczach, uśmiechu, o bankiecie sprzed dwóch dni kiedy schodząc ze schodów wyglądała tak przepięknie, o jej rzadkim, ale pięknym uśmiechu i o jej bardzo wrażliwym charakterze. Taka mała istotka, a kochałem ją najbardziej na świecie. Tylko co z tego jak ona tego nie odwzajemnia ? Kochała tylko Morgensterna, który udaje nie dostępnego, raniąc jej już i tak słabe serce, pytanie tylko dlaczego ? Czy on na prawdę ją kocha, czy tylko się na niej odgrywa. Na to pytanie nie mogłem sam odpowiedzieć. Postanowiłem się z nią spotkać. Powiedzieć o moich uczuciach, może się zgodzi, może pokocha mnie. Sięgnąłem po mój telefon, który leżał na parapecie. Napisałem jej krótkiego sms. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. 

' Okej :) Oczywiście tam gdzie zawsze. ' 

Uśmiechnąłem się do ekranu. Odłożyłem komórkę i poszedłem do łazienki w celu odświeżenia się i ubrania. Byłem gotowy po paru minutach. 
- Gdzie idziesz tak wcześnie ? - usłyszałem głos Thomasa. 
- Mam coś do załatwienia, nie długo wrócę. 
Pokiwał głową, a ja wyszedłem. Czekałem na nią z jakieś 30 minut. Bałem się, że już nie przyjdzie, ale gdy zobaczyłem sylwetkę dziewczyny, która przechodzi przez zaspę śnieżną odetchnąłem z ulgą. Wyznałem jej to co zamierzałem z nadzieją, że odwzajemni to uczucie. Widziałem, że moim wyznaniem jest bardzo zaskoczona. Gdy wypowiedziała słowa ' Gregor obiecałeś, że tylko przyjaciele ' wiedziałam, że już nic z tego nie będzie, chodź miałem jeszcze nadzieję, że może jakoś coś. Zostawiłem ją. Byłem załamany. Jasne, że nie jestem na nią zły, ale nie mogę się przyjaźnić z kimś kogo kocham ...  W połowie drogi miałem wyrzuty sumienia, że została tam sama w taki mróz. Zatrzymałem się i zastanawiałem się czy po nią nie wrócić, albo sprawdzić czy chociaż tam jest i nic się jej nie stało. Poczułem nagle, że mój telefon wibruje. Był to Morgi. Nie wiem czego chciał, ale odebrałem. 
- Halo - powiedziałem do słuchawki. 
- Gregor trener cię szuka, nie wiem co on od Ciebie chce, ale jest mocno wkurzony - usłyszałem. 
- Zaraz będę - i rozłączyłem się. 
Momentalnie zapomniałem o Emily. Bardziej przejmowałem się o co chodzi trenerowi. Gdy doszedłem do hotelu, nawet nie ściągając kurtki zapukałem do pokoju trenera. 
- Wejść - usłyszałem zza drzwi.
Nacisnąłem klamkę i wszedłem do pokoju mojego trenera. Nie był on w humorze, widać było to po nim. 
- Zapytam się jeszcze raz - usłyszałem głos trenera - co się z Tobą dzieje ?
No właśnie. Dobre pytanie. Co się ze mną dzieje ? Nie wiem, nie umiem sobie na nie sam odpowiedzieć.
- Potrzebujesz psychologa ? - usłyszałem ponownie pytanie trenera.
- Potrzebuje czasu - odpowiedziałem. 
- Dałem Ci. Czekałem miesiąc, aż znów wrócisz do formy i co ? Jest jeszcze gorzej. Nie wiem co mam z Tobą zrobić, na pewno w dzisiejszych zawodach nie wystartujesz. 
Te ostatnie słowa chyba najbardziej mi utkwiły w głowie. Wyszedłem bez słowa, nawet nie powiedziałem żadnych słów do trenera z myślą, że może jeszcze go przekonam, że stać mnie na więcej i spróbuję. Nie chciałem. Nie miałem siły. Wróciłem do pokoju. 
- Co mówił trener ? - zapytał się gdy tylko mnie zobaczył Morgi. 
Nie odezwałem się. Nie chciałem się do niego odzywać. Zabrał mi moją miłość. Emily. 
- Stary co się dzieje ? - spoważniał skoczek. 
- Nic się nie dzieje, jest wszystko super - odpowiedziałem obojętnie. 
- Przecież nie musisz mnie kłamać - naciskał. 
- Kurwa Thomas daj mi spokój ! - krzyknąłem. 
Już nic się więcej nie odzywał. Wyszedł. Wiedział, że chce być sam. Tak dobrze mnie znał ... ale ja już nie chciałem znać jego.

Po południu wciąż siedziałem na swoim łóżku patrząc się w okno, które było na przeciw mnie. Do nikogo się nie odzywałem. Nie chciałem. Morgenstern wiele razy próbował wydusić ze mnie co się stało, ale byłem nieugięty. Potem gdzieś poszedł i nie było go z jakąś godzinę. Kiedy wrócił widziałam jak w jego oczach widać iskierki, widać, że był szczęśliwy.
- Gregor czemu nie zbierasz się na zawody ? - zapytał się mnie zdziwiony skoczek. 
- Nie idę - odpowiedziałem krótko. 
- Jak to ? - wręcz krzyknął. 
- Trener mnie wywalił, nie idę na zawody i nie pytaj o nic błagam - i spojrzałem na niego. 
Ten podniósł ręce w celu poddania się. Zabrał potrzebne rzeczy kask, narty, gogle i wyszedł. 
Ja ? Siedziałem w pokoju, sam w czterech ścianach. Zraniony, odrzucony. Usłyszałem pukanie do drzwi, myślałem, że to Morgi zapomniał czegoś, ale po co by pukał ? Powiedziałem proszę. W drzwiach zjawiła się ona. Ta którą tak bezgranicznie kochałem. Spojrzałem na nią. 
- W sumie to wysłał mnie tu Kraft abym poszła po Morgiego, ale nie ma go to ja idę - mówiła sama plącząc się w słowach. 
Zamknęła drzwi nawet nie czekając na to co odpowiem.  Płakałem. Z bólu. Z tęsknoty. Z cierpienia. Z odrzucenia. Płakałem jak małe dziecko, wiedząc, że ze mną jest co raz to gorzej.

~***~

" W życiu musimy czasem zaryzykować idąc
w kierunku swoich marzeń "

Obudził mnie Gregor, który nerwowo krzątał się po pokoju. Właśnie wychodził, byłem ciekawy gdzie o dziesiątej rano idzie, przecież ani treningu, ani jakiś spotkań z trenerem.Zapytałem się, a on odpowiedział mi krótko. Czułem, że nie jest do końca ze mną szczery. Nasza przyjaźń nie była taka silna jak kiedyś. Teraz rzadko ze sobą rozmawiamy, tak szczerze, prosto od serca. Rzucamy sobie krótkie słowa, a jak siedzimy w pokoju to czasem w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. To w głębi serca boli. Znamy się od początku naszej kariery i teraz tak to wszystko zakończyć ? Czułem, że idzie spotkać się z Emily. Nie wiem już co ja mam o niej myśleć. Może ona na prawdę się stara ... może ona mnie kocha, całym sercem tak jak kiedyś, tylko pogubiła się. Może wcale nie jest taka zła. Cierpi - to widać. Postanowiłem, że i tak nie zasnę, także wstałem, odświeżyłem się i ubrałem. Postanowiłem zejść na dół może coś ze śniadania jeszcze zostało. Po drodze spotkałem Dietharta. 
- Co też zaspałeś ? - zapytał się mnie kolega. 
- Niestety, mam nadzieję, że coś jeszcze zostało - i uśmiechnąłem się. 
- Ej, poczekaj na mnie zapomniałem telefonu z pokoju. 
- Pośpiesz się - rzuciłem krótko i oparłem się o ścianę. 
Usłyszałem że ktoś schodzi z góry. Myślałem, że to Thomas z telefonem, ale okazała się to myć Emily. Ubrana w swoją krótką, czarną kurtkę, niebieską wełnianą czapkę i szalik. Jej rozpuszczone, brązowe włosy opadały na jej małe i chude ramiona. Dżinsowe spodnie podkreślały jej zgrabne nogi i buty na nie wielkim obcasie, które świetnie wydłużały jej nogi. Mój oddech stał się nie miarowy, serce biło szybciej tylko dlaczego ? Przecież tam w parku powiedziałem jej, że nic do niej nie czuje, a potem gdy byłem pijany powiedziałem, że to nie prawda. Pogubiłem się. Czułem na sobie jej wzrok, który nawet na sekundę mnie nie opuścił. Uśmiechnąłem się. Serce wygrało. Podszedłem. Spojrzałem na nią. Była taka jak kiedyś. Mała, drobna, ale wciąż jej włosy pachniały jabłkiem i używała tych samych mocnych perfum. 
Zapytałem się jej czemu tak na mnie patrzy. Przez chwilę patrzyła się ślepo w podłogę, dopiero po chwili podniosła swój wzrok i skierowała go na mnie. Swój wzrok skupiła na moich oczach. Zawsze jej się podobały. Pamiętam jak oglądaliśmy film, a ona nie chętnie go oglądała, siadała na moich kolanach i wpatrywała się w oczy, które jak widać do tej pory się jej podobały. W jej pięknych, czekoladowych oczach widziałem tyle cierpienia i nadziei. Zdołała powiedzieć ciche 'przeprasza' po czym ominęła mnie i skierowała się ku wyjściu. Odwróciłem się, ale jej już nie zobaczyłem, tylko usłyszałem jak drzwi domknęły się. Uśmiechnąłem się jeszcze raz pod nosem. Przy tej dziewczynie stawałem się inny. Taki jak kiedyś ? Zdecydowanie tak.
- Co tak długo ? - zapytałem kolegi, który schodził z telefonem w ręku. 
- Widziałem Cię z Emily, nie chciałem wam przeszkadzać - i puścił mi oczko. 
Wzruszyłem ramionami i poszedłem z nim do jadalni. Na szczęście ze śniadania coś zostało także zjadłem je, a potem wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i wziąłem ze stolika swój laptop. Włączyłem go i postanowiłem dodać jakieś zdjęcie na Instagram. Gdy przejrzałem inne portale społecznościowe ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałem ciche ' proszę ' i po chwili wszedł do pokoju nasz trener. 
- Widziałeś Gregora ? - zapytał się. 
- Rano gdzieś wyszedł, jeszcze nie wrócił ? - zapytałem zdziwiony. 
- No właśnie nie, weź do niego zadzwoń, bo ja już nie mam siły - powiedział zrezygnowany trener i opuścił pokój. 
Przez chwilę zastanawiałem się gdzie on może być. Nic mi nie przychodziło do głowy, ale rano wyszedł on, a po 15 minutach wychodziła Emily. Przypadek ? Nie sądzę. Trochę się wkurzyłem, ale w sumie czego ? Przecież Kowalska to przeszłość. Eh ... tak sobie wmawiaj Gregor. Wziąłem swój telefon ze stolika i zadzwoniłem do Schlierenzauera. Odebrał, był bardzo zdenerwowany, ale mówił łamiącym głosem. Nic już z tego nie rozumiałem. Powiedziałem, że szukał go trener i rozłączyłem się. Siedziałem w swoim pokoju oglądając jakiś beznadziejny film lecący w telewizji. Nagle drzwi do pokoju nagle się otworzyły i zobaczyłem w nich Gregora, trzasnął drzwiami i usiadł na łóżku łapiąc się za głowię. Popatrzyłem na niego dziwne po czym chciałem zapytać co się stało. On nie chciał powiedzieć, a ja zawiedziony, ale zarazem ciekawy naciskałem, nakrzyczał tylko na mnie. Postanowiłem zostawić go w spokoju. Wyszedłem z pokoju. Mógł być zły ale naskakiwać na mnie ? Przegiął. 
- Morgi, stój - usłyszałem zza pleców czyjś głos. Był to Kraft. 
- Co tam ? - odwróciłem się. 
- Widziałeś gdzieś może Kowalską, miała mi przesłać zdjęcia a jej nie ma w pokoju - powiedział.
Jak to jej nie ma. Przecież była z Gregorem. Byłem pewny na sto procent. Nie wróciła z nim ? Jak to ? - - - Nie, nie wiem - odpowiedziałem krótko. 
Bez namysłu wróciłem się do pokoju, ubrałem w kurtkę i wyszedłem jej szukać. Martwiłem się. Po raz kolejny serce wygrało. Dwa do zera. Szedłem w stronę skoczni, coś mi podpowiadało, ze tam ją znajdę. Niestety nigdzie jej nie widziałem. Zobaczyłem czyjeś ślady, które zbaczały ze ścieżki. Poszedłem za nimi. Po chwili zobaczyłem ławkę, a na nią zziębniętą i całą przemoczoną Emily. Płakała. Słyszałem to ? Czyżby pokłóciła się z Gregorem, ale aż do tego stopnia, żeby płakać ? Zapytałem się co ona tu robi. Nie dostałem odpowiedzi, odwróciła tylko się, a gdy mnie zobaczyła znowu głowę skierowała w swoją stronę. Podszedłem do niej ukląkłem i po raz kolejny zapytałem, nie dostałem odpowiedzi. Zdjąłem kurtkę i okryłem nią Emily. Nie wiem czemu to zrobiłem. Serce znów wygrało. Trzy zero. W sumie. Każdy z nas czegoś pragnie tylko jednego: wiedzieć, że jest dla kogoś ważny, dla mnie była ważna w tym momencie Emily. Dopytywałem kilka razy co się stało, brak odpowiedzi. W pewnym momencie wstała. Odwróciła się i tylko powiedziała ciche ' Rozpadam się '. Moje serce w środku było pełne bólu. Cierpiała tak strasznie, ale nie niech poczuje to co ja kiedyś, jak zostawiła mnie samą, jak nie mogłem sobie poradzić, jak zawalałem skoki, jak płakałem nocami i nie mogłem się pozbierać po jej stracie. Tak to można nazwać, nie walczyłem i straciłem.
Po woli odchodziła. Impulsywnie złapałem ją za nadgarstek. Odwróciła się. Te jej załzawione oczy. Ocierała łzy napływające jej do oczu. Podchodziliśmy do siebie coraz bliżej, aż w końcu przytuliła się we mnie. Nie opierałem się, zamknąłem ją w szczelnym uścisku. Było tak jak kiedyś. Nie nigdy nie będzie tak jak kiedyś, ale ... czułem się cudownie móc znowu mieć tą małą istotkę w ramionach i przytulić. Dzisiaj serce bez jakichkolwiek szans wygrywało z moim rozumem. Powoli czułem, że ją tracę. Nie było już jej w moich ramionach. Znikła za skocznią. 
- Emily - powiedziałem cicho. 
Ona tego na pewno nie słyszała. Zrezygnowany wróciłem do domu. Moją kurtkę miała Kowalska. Uśmiechnąłem się pod nosem dzisiaj po raz kolejny, szczerze się uśmiechnąłem. Dzięki jej. Wracając do hotelu widziałem jak zbierają się już inne kraje na skocznie. 
- Thomas w morsa się bawisz ? - roześmiał się Janek Ziobro. 
- Sprawdzam wytrzymałość - odpowiedziałem z uśmiechem.

Wchodziłem do pokoju w celu przygotowania się na zawody, które odbywają się za godzinę, dawno powinienem być na skoczni. Szybkim tempem przebrałem się, wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy. Zdziwiło mnie to, że Gregor siedział kompletnie nie przygotowany. Gdy dowiedziałem się, że nie startuje zdziwiłem się. Nie spodziewałem się tego po trenerze. Nie miałem czasu dociekać czemu, bo musiałem być już na skoczni. Zamykając za sobą drzwi i kierując się na dół spotkałem po drodze Emily, która nie radziła sobie z dużą ilością sprzętu. 
- Może pomóc ? - zapytałem. 
Spojrzała na mnie zdziwiona. 
- Nie trzeba, poradzę sobie - odpowiadając błądząc gdzieś wzrokiem po ścianach. 
Była taka słodka niosąc ten cały, wcale nie lekki sprzęt. 
- Przepraszam za to za skocznią - powiedziała patrząc na mnie. 
Jest ona taka wyjątkowa. Za co ona mnie przepraszała ? Potrzebowała tej małej czułości. Chyba ja też potrzebowałem .. nie wcale nie głupie serce, które nie daje mi spokoju. 
- Nie ma sprawy - i uśmiechnąłem się. 
Jej już nie było. Znikła, rozpłynęła się. Znowu, jak dzisiaj rano. Zrezygnowany, biegnąc udałem się na skocznie. 
- Morgi gdzie Ty się podziewałeś ?! - zapytał mnie trener, kiedy wchodziłem do windy, aby pojechać w górę.
- Ważne, że już jestem - i roześmiałem się.
Pokręcił głową i znikł gdzieś tam na dole. 
Zawody, w sumie jak to zawody. Skakałem przedostatni. Ten sezon jest dla mnie średni. Ale bywa. Wszedłem na belkę, sprawdziłem zapięcia, kask i gogle. Wszystko idealnie. Dostałem zielone światło i pojechałem. Gdy lądowałem czułem, że udało mi się. Udało mi się dzisiaj. Miałem dużo energii, pozytywnej energii. Do kamery, która właśnie była na mnie skierowana pomachałem i posłałem dzióbka. Zawsze tak robiłem oddając dobry skok. 140,5m. Jestem pierwszy, byłem szczęśliwy, szczęśliwy jak nikt inny.

Wracając do hotelu razem z kolegami z drużyny śmiałem się i wygłupiałem. Czułem się jak kiedyś pełen energii. Szczęśliwy, ale brakowało mi do pełni szczęścia coś jeszcze. Odpychałem od siebie myśl, że chodzi tu o Emily. Brakowało mi w tym momencie mojej córki.Gdy tylko zjawię się w hotelu zadzwonię do domu i spytam się jak u niej. Dawno z nią rozmawiałem.
- Halo Morgi, pijemy dzisiaj ? - spytał mnie Kraft.
- Jutro wyjeżdżamy do Zakopanego. Podróż samolotem z kacem, dzięki ja się na to nie piszę - i roześmiałem się.
Koledzy wyprzedzili mnie, ponieważ ja zostawiłem swoje gogle na skoczni. Zrezygnowany zawróciłem. W oddali zobaczyłem kogoś ja nieudolnie próbuje coś zabrać. Podszedłem bliżej zobaczyłem Emily. Biedna nie miała tylu rąk aby zabrać klisze, statyw i dwa aparaty.
- Może pomogę ? -zapytałem.
- Jakbyś mógł to tylko schowaj mi w tą torbę aparaty i zarzuć na plecy, bo nie mam tylu rąk - i uśmiechnęła się.
Zrobiłem to co kazałem, ale jakoś głupio mi było, aby dziewczyna niosła statyw, klisze i te aparaty.
- Daj ten statyw - powiedziałem.
- Nie chcę Ci robi kłopotu - odpowiedziała.
- Żaden kłopot. Poczekaj tylko tu na mnie, bo ja muszę iść po gogle, bo zostawiłem je gdzieś.
- Mam je w torbie - powiedziała nie śmiało - zauważyłam je w śniegu i wzięłam je. Było napisane TM więc pomyślałam, że to Twoje - co raz bardziej się jąkała.
Roześmiałem się tylko. Ona popatrzyła na mnie dziwnie.
- Nic, nic chodźmy już bo zimno.
Przez drogę jakoś żadne z ns nie odważyło się nic powiedzieć. Czułem jak dziewczyna zerka na mnie, ale tym razem wygrał rozum. Doszliśmy do hotelu po kilku minutach.
- To może teraz daj mi tą torbę, już sobie poradzę - powiedziała.
Oddałem jej tą torbę, przepuściłem w drzwiach i za nią poszedłem do pokoju.

Już właśnie miałem iść spać. Godzina 23, ale byłem tak zmęczony, że ledwo widziałem na oczy. Kiedy wróciłem do hotelu Gregor spał. Nie chciałem go zbudzić. Usłyszałem pukanie do drzwi. Nie chętnie wstałem i otworzyłem je. W progu stała Emily.
- Przepraszam ja tylko oddaję kurtkę i gogle - powiedziała speszona gdyż zobaczyła mnie w samych bokserkach - dzięki jeszcze raz za nią - powiedziała wskazując na czarną, dużą kurtkę.
Uśmiechnąłem się. Tak słodko wyglądała gdy się wstydziła. No fakt stałem w samych bokserkach. Wpatrywała się w mój umięśniony brzuch. To było urocze.
- Dobra idę - powiedziała speszona i nawet nie czekała co odpowiem.
Zamknąłem drzwi i położyłem rzeczy na fotelu. Położyłem się znowu do łóżka i nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem.

___________________________________________

PRZECZYTAJ DO KOŃCA PROSZĘ.


Cześć ! Wracam. Wracam tutaj prawie po roku nie obecności. Opuściłam was nic o tym nie mówiąc, nie żegnając się, nawet nie dziękując za to, że byłyście i wspierałyście mnie. Głupio mi. Bardzo. Ostatnimi czasy przeczytałam swoje wszystkie blogi od A do Z. Uśmiechałam się na samą myśl, dziwiłam się, skąd brałam takie pomysły. Wchodząc tutaj, na tego bloga nie dowierzałam, że wyświetleń jest prawie 20tyś. Zamurowało mnie, wyświetlenia były codziennie. Małe, ale jednak były. I pomyślałam sobie przecież tyle tu z wami czasu spędziłam, tyle mojego czasu tutaj poświęciłam .. szkoda mi tego zakańczać w taki sposób .. bez słowa. Można by rzec .. wracam na stare śmieci ! Po roku czasu ja i mój styl pisania się zmienił. Ja się zmieniłam. Moje poglądy się zmieniły, ktoś to odczuje, a ktoś nie. Nie ważne. Myślę, że mnie nie zostawiłyście, że ktoś na to wejdzie i zostawi swój komentarz nawet w postaci kropki .. PROSZĘ będę wiedziała chociaż czy wracając tutaj mam dla kogo. :)
Rozdział siedemnasty ... może krótki, może nie - zostawiam go do oceniania i czytania wam. ♥