sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 15

" Lubię czytać stare wiadomości 
od Ciebie. Tak ładnie kłamałeś

Nie umiem wyrazić, tego co czuję w słowach. Nie wiem co mam Ci powiedzieć, że co ? Że Cie potrzebuję ? Że chcę, aby było jak dawniej, aby było dobrze ? Że brakuje mi Twojej obecności ? Że brakuje mi rozmów z Tobą ? Dopiero w prawdziwym cierpieniu dostrzegamy, że czas nie leczy ran. Czas pozwala zrozumieć co się stało.  
Tamtego wieczoru strasznie bolał mnie brzuch, było mi słabo i wiedziałam, że nie jest to jakieś zatrucie. Pamiętam trochę, jak zabrali mnie karetką, ale w drodze do szpitala straciłam przytomność. Nie wiem, co mi było, co mi robili i czy w ogóle przeżyję. W ciąż miałam w pamięci pocałunek Thomasa. Był taki czuły, gdy mnie kładł na łóżko. Był taki jak kiedyś. Jeśli był ktoś dla Ciebie ważny, nie zapomnisz go. I nie ważne ile bólu Ci sprawił, serce nigdy Ci go nie odda. 
Obudziłam się w środku nocy. Było bardzo cicho, w pomieszczeniu leżałam sama, ściany były białe i czuć było, że to szpital. Nie wiedziałam na jakim oddziale leżę. Brzuch mnie bolał strasznie, nie wiedziałam gdzie mogę znaleźć jakąś pomoc. Nie miałam siły krzyczeć. Ostatkami sił wstałam z łóżka. Szłam jak jakaś narkomanka, ale przecież nic nie brałam ! Zauważyła mnie pielęgniarka. Szybko zaprowadziła mnie na łóżko i zawołała lekarza. 
- Witam panią, nazywam się Karol Schneider i jestem pani lekarzem prowadzącym. 
Kiwnęłam głową, na prawdę nie miałam siły mówić. 
- Co panią boli ? - zapytał zakładając rękawiczki. 
- Brzuch - powiedziałam szeptem. 
Podwinął mi bluzkę i zaczął badać mój brzuch, a ja aż zwijałam się z bólu. 
- Jest pani w ciąży ? - zapytał. 
Nie ! Na pewno się przesłyszałam ! Jak, kiedy ? Przecież to nie możliwe ! Jednak nie .. lekarz powtórzył swoje pytanie, a ja ? Ja nie wiedziałam ! Nie brałam tego kompletnie pod uwagę ! To jakiś żart ?! 
- Nie, nie wiem ... - powiedziałam zdenerwowana. 
Lekarz szybko skazał pielęgniarkom, przenieść mnie na oddział ginekologiczny. Bałam się. Nikogo bliskiego nie było w szpitalu, teraz się przekonuję, że mają mnie wszyscy w dupie. Nikogo nie obchodzę, są tylko wtedy, gdy ktoś coś chce ode mnie. Jakiś lekarz od razu kazał jechać na blok operacyjny, a ja po prostu się bałam. Nie miał mi kto powiedzieć, że będzie dobrze. Najtrudniejsza rzecz w życiu, to udawanie, że kogoś nie potrzebujesz, podczas gdy jest jednym elementem, który trzyma Twój świat w ryzach. 

Obudziłam się, już po raz drugi. Był dzień, gdzieś po południu. Przy moim łóżku nikogo nie było. No, tak. Kogo ja obchodzę. Nie wiedziałam co się stało. Po jakiejś chwili podszedł do mnie lekarz
- Witam, jestem lekarzem ginekologiem, Mario Krüger. Nie mam dla pani dobrych wieści. 
- Co się stało ? - zapytałam. 
- Czy wiedziała pani, że jest pani w ciąży ? - zapytał.
pokręciłam głową. W ciąży ? Z kim ? 
- Straciła pani dziecko. Nie mogliśmy nic zrobić, coś, ktoś pani dorzucił do jedzenia, picia.Dziecko nie miało szans przeżyć.  Mamy dobrego psychologa jakby pani chciała ... 
- W dupie mam waszego psychologa. Zostawcie mnie samą. 
- Wiem, że pani jest ciężko ... 
- Nie wyraziłam się jasno ? 
Lekarz wyszedł. Był strasznie denerwujący. Nie to, że nie wiedziałam do końca czyje to dziecko, to jeszcze je straciłam ! 
Nikt nic nie wie i niech tak zostanie. Jeszcze mnie o aborcje oskarżą wtedy , to już będę po prostu potworem ! Płakałam. Ta cisza ... jest nie znośna i nic nie mogę zrobić. Nic. Tylko, czekać, czekać, czekać ... Jest tak bardzo źle. Tak mało wsparcia. Tak mało pomocy. Nic mnie nie uratuje. O tak teraz chcę odejść, nie żal mi życia. To co nie chciałam stracić - straciłam. Jestem skończona. Otworzyłam szufladę, a w niej leżały żyletki. Wzięłam je do ręki i wpatrywałam się w nie przed dobre kilka minut. Myślała nad życiem. Nad tym co było i to już nie wróci. 
- Dlaczego nikt nigdy nie wpadnie na pomysł, że ja mam problemy, że może nie jest tak zajebiście, że czasem się rozpadam, sama - szeptałam do siebie, łykając łzy. 
Zrobiłam pierwsze cięcie. Nie było takie głębokie. Czułam ból. Ból - ale nie z powodu okaleczenia nadgarstka, tylko z rany jaką mam w sercu. Zrobiłam kolejne i kolejne, aż powoli i powoli zaczęłam odchodzić. Straciłam przytomność i wiedziałam, że postąpiłam bardzo dobrze. 

A jednak! Obudziłam się. Wcale nie umarłam. Mój scenariusz życia, znowu ktoś pozmieniał i "ulepszył" na swój sposób. Moją rękę pokrywał biały bandaż i byłam przypięta do jakiegoś monitora. Odwróciłam głowę w drugą stronę i zobaczyłam przy mnie Gregora. Zrobiło mi się tak inaczej .. jednak jestem komuś potrzebna.Może to tylko moja, hm. nadzieja ? 
- Coś Ty zrobiła ? - naskoczył na mnie Gregor. 
- Pęka mi serce - odpowiedziałam. 
- Co się stało ? - zapytał z trską, łapiąc mnie mocno za rękę. 
- Nieważne. 
- Z jakiegoś powodu musiałaś wylądować w szpitalu ! 
- Byłam w ciąży ! Straciłam dziecko ! Nie wiem kto jest ojcem ! Zadowolony ... 
Widziałam u niego duże zaskoczenie. Chciał prawdy ! Proszę ! Wyszedł z sali. Czemu?. Nie wiem. Ja już nic nie wiedziałam. Chciałam uciec od tego cholernego bólu. Chciałam miłości, zrozumienia, akceptacji, ale zrozumiałam, że ludzie po prostu tego nie potrafią dać drugiemu człowiekowi .! 

" Wyglądała na silną osobę, twardo stąpającą po ziemi. 
                            Mającą wszystko pod kontrolą, nie mającą problemów. 
               Jednak tkwiło w niej dziecko, które desperacko potrzebowało zrozumienia 
i miłości. "

~***~

 Nawet sobie nie wyobrażam jak wszystko się zmienia. Jak na nasze życie wpływają nasze wybory. Bo przecież po tym wszystkim trzeba żyć dalej, nie odwracając się w tył, nie patrząc w przeszłość. A więc moje życie też zmieniło się maksymalnie.
 A może nie ma czegoś takiego jak miłość. Może to zauroczenie, które potem przemienia się w przyzwyczajenie ? Nie mogłem tego znieść, że Emily jest w szpitalu, a jak tam nie mogę pojechać tylko i wyłącznie, że przeproszony trener mi nie pozwala, bo zawody. W dupie je mam. Thomas całej nocy nie spał tak samo jak ja.  Nie mogliśmy wytrzymać. Błagaliśmy trenera, ale i tak to nic nie pomogło. 
Właśnie siedziałem na łóżku co ona teraz robi. Może umarła,a może siedzi i czeka tam na mnie. Jest jej smutno, może jest ciężko chora. Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu. To była Emily ! Odebrałem połączenie. 
- Halo. 
- Dzień Dobry, lekarz Mario Krüger z tej strony - przedstawił się jakiś mężczyzna. 
-  Tak słucham, w czym mogę pomóc. 
- Pani Emily Kowalska  jest w szpitalu, i chciała popełnić samobójstwo. Jest pan ostatnim wybieranym kontaktem przez nią. Przyjedzie pan do niej ?  
- Tak, zaraz będę. 
Nie mogłem w to uwierzyć, po prostu nie mogłem. Szok. Ubrałem szybko kurtkę i buty i czym szybciej znalazłem się w szpitalu. Leżała za szybą. Nie mogłem wytrzymać i wszedłem do niej. Usiadłem koło Kowalskiej i złapałem jej zimnej dłoni. Tak strasznie się o nią bałem. Nie mogłem jej stracić. Za bardzo była kimś ważna, no i nadal jest w moim życiu. Przekreśliłaby mnie, a ja z tej tęsknoty umarłbym pewnie zaraz po niej. 

Gdy dowiedziałem się, że była w ciąży to myślałem, że eksploduję ! Jak to nie wiedziała czyje to dziecko. a  .. po prostu nie chce wiedzieć, nie chce przyjąć sobie to do wiadomości. 
Byłem załamany .. smutny ... Smutek to uczucie jakby się tonęło, jak gdyby grzebano Cię w ziemi. Zanurzam się w wodzie, która ma połowy kolor rozkopanej gleby. Każdy oddech dusi. Nie ma niczego, czego można by się przytrzymać, niczego, w co można by się wbić pazurami. Nie ma wyjścia, trzeba odpuścić. 

" Cierpimy nadal. "

~***~

Mijają tygodnie, jednego dnia lepiej, innego gorzej. Jakoś się plecie, nie najlepiej ale jakoś. Tylko niczego nie da się zapomnieć. Po prostu nie da. 
Jej oczy, jej zapach ciała - kuszą tak strasznie jak żadne. Jeszcze mam jakieś iskierki wspomnień tego co mi zrobiła, jak potraktowała mnie, ale wspomnienia są na zawsze. Nie da się ich wymazać. Nigdy przecież nie będzie tak samo, może być już tylko lepiej, albo i gorzej.  Nigdy nic nie przewidzimy. Życie nas zaskoczy w najmniej oczekiwanym momencie i wtedy nie będziemy się mogli powstrzymać od łez ... od łez szczęścia, albo smutku. Któż zliczy jak wiele razy chcieliśmy o czymś zapomnieć, no właśnie, ale się nie da. Tęsknie na nią jak nigdy za nikim innym jest dla mnie tak cholernie ważna, że aż mnie to przeraża i chciałbym aby była tu, tu teraz ze mną. Żeby mogła się do mnie przytulić, tak jak wtedy na skoczni. Żeby mogła poczuć się bezpieczna, aby mogła zostać otulona moją miłością do niej. 
Nie potrafię o niej nie przestać myśleć. Nie mogę zmienić kanału w mojej głowie. To tak jakby zepsuł się pilot, albo chcesz przerzucić na inny kanał, ale jakaś siła wyższa Ci na to nie pozwala.  Jest mi cholernie źle kiedy nie mam jej obok mnie i gdy wiem że ona leży teraz w tym szpitalu, to po prostu łzy same lecą. Usłyszałem rozmowę po między kimś a Gregorem. Usłyszałem, że chciała popełnić samobójstwo, a ja stałem tak i nie mogłem w to uwierzyć. Co się takiego stało, że aż odechciało jej się żyć ? 

Jak tylko to możliwe, szybko znalazłem się w szpitalu. Zobaczyłem z daleka Gregora, jak jest przy niej i z nim rozmawia, ale ... po chwili wyszedł zawiedziony, wściekły ? Sam nie wiem jak mam to nazwać. Wszedłem do niej. Odważyłem się i zrobiłem to. Wpatrywałem się w nią, a ona we mnie. Tą nie zręczną ciszę przerwała moja dawna miłość. 
- Na pewno do mnie ? - zapytała. 
- Tak, jak nie chcesz mogę wyjść .. - odpowiedziałem zrezygnowany. 
- Nie, nie idź. Po prostu dziwi mnie fakt, iż jesteś dla mnie miły, wręcz za miły .. 
- To źle ? - zapytałem ponownie. 
- Nie - odpowiedziała łagodnie. 
- Co się stało ? - zapytałem. 
- Nic.. 
- Widziałem jak Gregor wychodzi wściekły z sali ? Co się stało ? Coś c zrobił Reus ? Nie podaruję mu tego ! 
Nie odezwała się. Nic już nie powiedziała. Zaczęła tylko płakać, a ja miałem cholerny hamulec do tego, aby podejść i zwyczajnie przytulić. Moja męska duma była silniejsza. Trwała wojna po między sercem a rozumem. I co wygrało ... serce. Podszedłem i ją przytuliłem, co więcej pocałowałem w czoło. 
Uśmiechnęła się do mnie. 
- Straciłam dziecko Thomas. Poroniłam - powiedziała, a ja momentalnie ją puściłem. 
Czyli ona była w ciąży z .. Gregorem ! Nie .. to musi być jakaś pomyłka. 
Mówią "będzie dobrze" hah ! Bo to nie ich problem. Wyszedłem z sali i kierowałem sie prosto na zewnątrz. Musiałem ochłonąć. Chciałem do niej wrócić .. na prawdę, ale po tym wszystkim co teraz zrobiła, to już przeszłość. Ona się nie zmieniła, mówiłem. 
Wróciłem do hotelu. Po drodze kupiłem czysta wódkę i mało mnie obchodziło, że jutro zawody. Teraz życie, po prostu nie ma sensu. 

 " W jej oczach widać
że cierpi "
 ~***~

Marco:

Głupia suka, która nic nie potrafi !. Nie potrzebna, nie udolna, słaba, bezwartościowa, brzydka, zamknięta w sobie. Jest idiotką, nie ma mózgu, zawala każdy rok. Po co się stara o cokolwiek jak i tak wszystko spieprza ? Jest tylko ciężarem dla wszystkich. Jedyne co potrafi to płakać i użalać się nad sobą. Jest słaba, a ja kurwa jeszcze gorszy. Po co o ja to zrobiłem ...... ? 

                                                                      

Witam !
Dawno mnie nie było, co ? 
Szkoła, jak zwykle. Brak weny - też mnie nie opuszcza. 
Mało jest was, widać to po komentarzach,mało motywacji jest u mnie :( 
To od was zależy jak często pojawiają sie tu posty :) 
Pozdrawiam :*
 


7 komentarzy:

  1. Biedna Emily. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle mega ;)
    Długo czekałam i nie żałuję, szkoda tylko że Emili i Thomas się nie pogodzili ;/
    Oni muszą być razem i to jak najszybciej, rozumiesz? ;*
    Czekam na następny. Mam nadzieję że aż tak długo nie będę musiała czekać :>
    zapraszam na;
    my-life-my-game-and-my-rules.blogspot.com
    nieznane07.blogspot.pl
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże Klaudia. .
    Ale ty to wymyśliłaś. .
    Ja kompletnie nwm co mam Ci tu napisać a obiecałam ,sama wiesz ^^
    Tak mi szkoda Emily,nikt nie widzi jak ona cierpi. To zawsze ona jest ta zła,ta suka.. zawsze jest tą, którą można pomiatac, wyzywać ... no ja się kurwa jej walce nie dziwię, że chciała się zabić.
    Na jej miejscu to ja już dawno bym to zrobiła...
    Jeszcze to biedne, nic niewinne małżeństwo ;( aż prawie rzuciłam telefonem o ścianę.
    I jeszcze to że nie ma pojęcia kto był jego ojcem :/
    I trochę się zawiodłam na Gregorze. . Ale z drugiej strony go rozumiem.
    To taaaakie skomplikowane ;c
    Już,już myślałam, że Thomas do niej wróci a tu buuum! Aghh aż mam ochotę dać Ci takiego kopa no xD
    Ale nie spokojnie ja jestem baaardzo opanowana (do czasu xD)
    Reus..
    Kocham go normalnie, ale w Twoim blogu kochana to jest pierdolony chuj no.. wybacz słownictwo,ale nie mogę się powstrzymać xD
    No bo jak można?!! No ja się pytam, jak można być takim dupkiem?!
    Ehh: /
    Rodzizł meeega <3 Kocham <3
    I mam nadzieję, że wreszcie pech Emily się skoczy i wszystko będzie tak, jak to sobie wymarzyła ;)
    Oby wreszcie była szczęśliwa ^^
    I pamiętaj, że piszesz genialnie <3
    Kocham ;*
    Buziaki:***
    Niecierpliwie czekam na nexta ;* ;)!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być Maleństwo xD slownik mi zmienil na Małżeństwo. XD wybacz :*

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest niesamowite. Czytam twoje opowiadania i utożsamiam się z nimi. Tak niesamowicie opisujesz ich uczucia, przeżycia. Kocham twoje opowiadania. <3
    Marco niech zginie. XD Jejku wgl. tak współczuje Emily.. ona jest taka cudowna a Ci faceci ją niszczą...eh..
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciągający rozdział!
    Szczerze powiedziawszy to weszłam na niego z nudów, bo zobaczyłam pozostawiony link u którejś z blogerek. Lecz po przeczytaniu tego rozdziału śmiało stwierdzam, że cieszę się z trafienia właśnie tu. Podoba mi się, jak piszesz tę historię. Co prawda muszę nadrobić poprzednie rozdziały, ale co tam. Warto. Pozdrawiam.♥
    A Ty, gdybyś mogła to informuj mnie o nowościach na moim blogu. Również zapraszam do czytania mojej opowieści. (www.przypadkowe-szczescie.blogspot.com) ;)

    OdpowiedzUsuń